sobota, 24 sierpnia 2013

To nielegalne

Chapter eleven
Ruth




A month ago
Mijały dni, tygodnie, a ja stoję cały czas w tym samym miejscu, wpatrzona w widok za przybrudzonym oknem. Krople lekko obijały się o parapet, a za każdym najmniejszym stuknięciem strugi deszczu spoglądałam na chmury. Z każdym dniem, zmieniałam się, na gorsze, według innych. Dni mknęły mi przed oczami, przez co nie zdawałam sobie sprawy ile czasu przeleciało mi między palcami. Podniosłam się lekko na łokciach, sięgnęłam ręką po paczkę papierosów do sąsiedniej szafki, po czym zaciągnęłam się dymem . Siedziałam cały czas w tej samej pozycji, a moje płuca lekko pieścił dym nikotynowy. Uwielbiam ten stan. Pogoda jak zwykle, przyprawiała o dreszcze i gęsią skórkę, a poziom samopoczucia spadał coraz niżej. Moje uczucia, tak na prawdę ich nie odczuwałam, każdego raniąc na swój sposób. Jeszcze nie dawno mówiłam o zmianie, lecz zdałam sobie sprawę że będę traktować ludzi na równi, tak jak oni traktują mnie. Za równe czterdzieści jeden dni, cztery godziny, sześć sekund idę do nowej szkoły. Zupełnie obcy ludzi, zupełnie obcy teren do dyspozycji. Jednak nie boję się, nie odczuwam strachu. Wszystko wydaje się tak głupio idealne, lecz wcale tak nie jest. Przez zbyt dużą ilość szlabanów, robię jeszcze więcej i więcej. Czuję się jak zamknięty mały kanarek w klatce, z której próbuję się wydostać i przekraczam granice przyzwoitości. Lecz nie stresuję się nową szkołą, to jest akurat mój najmniejszy problem. Odkąd zamieszkałam na stałe z chłopakami wszystko się zmieniło. Codziennie się kłócimy o nic, o drobnostkę nic nie wartą, ale jednak. Kłócę się nawet z Niall'em. Nikt nie ma dla mnie znaczenia. Nikt i nic. Nie chciałam żeby tak to wyglądało, tak na prawdę nigdy nie chcę, to wszystko samo przychodzi i zawsze samo odchodzi. Nie mogę palić, palę. Nie mogę pić, piję. Nie mogę ćpać, ćpam.
A co noc w moim pokoju ląduje co nowy facet. czuje się jakby ktoś inny sterował moim umysłem, jakby celowo ranił innych dla zabawy, żebym stała się nic nieznaczącą szmatą. to jest straszne, czuje to i wiem ale nie potrafię temu zapobiec, staczam się. dobrze wiem że w końcu ludzie przestaną mnie szanować, a to tak strasznie boli kiedy nie masz nikogo, a fałszywi ludzie nie mają znaczenia ani wartości.
Są takie dni, że jestem zupełnie inną
dziewczyną kochającą, ciepłą, miłą ale wtedy ktoś lub coś musiało poprawić mi niezmiernie humor lub po ludzku miałam lepszy dzień.Wstałam na równe nogi, wypaliłam do końca papierosa i wyszłam z pokoju. Już od pewnego czasu, jestem jedynym gościem w tym domu, oprócz mojego kota. Chłopaki mają próby, trasę koncertową i nagrywają co nowe piosenki. Może za nimi nie przepadam, ale jest mi ciężko budzić się sama, oglądać telewizor sama, iść na spacer sama. Bardzo często jestem u Alice i reszty a chłopaków prawie w domu nie ma. Mimo wszystko Liam stara się być jak najczęściej przy mnie,bo niby chcę "spędzić więcej czasu ze swoją siostrą" a tak na prawdę chce kontrolować moje życie. Nie mogę trafić za kratki, nie mogę ćpać i jak już wspomniałam muszę się uczyć. To są główne trzy warunki, żebym tu została. Nie spełniam ich. Dlaczego? Może nie chcę marnować życia, a może się boję albo nuda zagłębia się w moim umyśle. Moje kroki, odbijały się echem po całym domu. Stąpałam lekko po aż sterylnie czystych schodach, trzymając się wypolerowanej barierki. Nie dawno skończyła mi się rehabilitacja i wreszcie zdjęli ciążący mi gips, ale bardzo uważam na nogę, nie chciałabym tego powtarzać. W domu panował mrok, spokojnie mogłabym dobrać kilka cytatów do zaistniałej sytuacji, a jedynym światłem był palący się kominek. Zjadłam płatki z mlekiem, które zrobiłam już wcześniej i znowu powróciłam do wpatrywania się w przestrzeń. Nie miałam co robić, wszyscy są za pewne zajęci i nie chciałabym im robić nie potrzebnych problemów. Jack mieszka z ojcem i pomaga mu w pracy, reszta wyleciała do Nowego Yorku, a Alice zaczęła pracę wraz z Mike'em w Milkshake city. No cóż, nie będę się narzucać. Powędrowałam z powrotem do mojego pokoju, po czym weszłam do przestronnej garderoby. Wzięłam pierwsze lepsze ciuchy, po czym zwinnie się przebrałam.
Na ulicy nie było żadnej żywej duszy, jedyne dźwięki dochodziły zza drugiej przecznicy, która prowadziła do centrum
http://img.stylistki.pl/sets/moroo-1361536135-s255339.jpg?v=0Londynu. Spojrzałam na kartkę, którą usilnie próbowałam utrzymać w ręku, musiałam się upewnić że idę w dobrą stronę. Wiatr okalał moje policzki, włosy rozwiewał na wszelkie możliwe strony, jednak szłam przyciskając kołnierzyk koszuli do ust. Dochodziła dziewiętnasta, jeszcze trzydzieści minut i się zacznie. Nie wiem dlaczego tam idę, nawet się na tym nie znam. Jednak chłopak, który mi to zaproponował, zaintrygował mnie swoją osobą, jego lekki zarost, był niezwykle męski, a mięśnie opinały się na koszuli ukazując jego wyrzeźbione jak w marmurze ciało. Poznałam go w windzie, w hotelu za nim spotkałam się z Liam'em. Nie dawno do mnie zadzwonił, zaczęłam z nim spędzać większą część mojego czasu, on był także powodem mojej kłótni z Zayn'em i Niallerem. Czułam że on jest inny. Ale może to tylko złudzenia, moja zbyt duża wiara w ludzi przyćmiła jego prawdziwe oblicze, tego nie wiem i być może się nie dowiem. Starałam się przezwyciężyć wiatr, który z coraz większą siłą napierał na moje ciało. Kilka minut drogi i już byłam na miejscu. Wszędzie mnóstwo samochodów, wręcz gołych dziewczyn, a od tego miejsca biło ciepło. Wkręciłam się w tłum, błądząc pomiędzy nieznajomymi. Wzrokiem próbowałam odnaleźć Matt'a, jak zdążyłam się zorientować byłam tu chyba najmniej skąpo ubrana. Nagle poczułam mocno zaciskające się dłonie na moich oczach, przyspieszony oddech chłopaka dało się odczuć, a woń jego mocnych perfum przyprawiła mnie o dreszcze.
-Tęskniłaś?
-Bardzo- Wymruczałam, po czym lekko obróciłam się w jego w jego stronę i złożyłam pocałunek na policzku. Oboje ruszyliśmy w nieznaną mi stronę. Wszyscy z osobna przyglądali się naszej dwójce, to jak się poruszamy, to jak się śmiejemy wzbudzało w nich jakby zdziwienie. Dotarliśmy do miejsca, gdzie rozkręcała się impreza, mnóstwo sportowych samochodów, dziewczyn i napalonych facetów. Coraz lepiej się tu czułam, tym bardziej że Colin dodawał mi pewności siebie, przy nim czułam się na prawdę kochana. Tylko czy potrafię to odwzajemnić? Oparłam się o maskę samochodu, przyjaciela. Był niesamowity, czarny z pomarańczowymi wstawkami, co dziwne alufelgi były w kolorze mocnej pomarańczy, skórzane obicia foteli i niezłe turbo.
Obserwowałam w objęciach przyjaciela, wyścigi, każdy samochód miał jakby swój charakter, swój niesamowity styl bycia i wzbudzał pożądanie.
Siedziałam zbita z tropu, kiedy widziałam jak szybko poruszały się samochody, a z każdą następną sekundą podniecało mnie to jeszcze bardziej.
-Mała suka.- Usłyszałam cichy szept za plecami, po głosie poznałam że to kobieta.
-Słucham?!
-To co słyszałaś. Zabrałaś mi faceta dziwko, nie myśl że dla niego coś znaczysz, on poleciał tylko na twoją dupę i cycki- wykrzyczała w moją stronę. Nerwy buzowały we mnie jak rozgrzana lawa, na usta cisnęły mi się miliony niemiłych słów, a dłoni nie kontrolowałam.już dawno bym przywaliła tej lasce, gdyby nie Matt który mocno mnie przytulał i uspokajał jak maleństwo w kołysce. Nie byłam zła wyłącznie na tą laskę, za to co powiedziała byłam zła też na siebie że może zbyt szybko zaufałam, oddałam się Matt'owi. Obawiałam się że w słowach wypowiedzianych z jej drobnych czerwonych ust, wszystko mogło okazać się prawdą. Jednak kiedy go poznałam wydawał się taki grzeczny studiuje, pomaga ojcu w interesach więc nie pasuje mi do niego charakter kobieciarza.
-Victoria, jak miło cie znowu widzieć.Czy mogłabyś swoje cenne uwagi zatrzymać dla siebie. - Widziałam że Matt starał się być spokojny, ja też próbowałam... dla niego. Oboje odwróciliśmy się w przeciwną stronę i nie zwracaliśmy uwagi na grupkę niepełnoletnich dziewczyn które jak sądzę puszczają się dla kasy.
- Zapewne ta twoja dziunia nawet nie potrafi się ścigać...
- Po pierwsze nie tym tonem szmato, a po drugie tak się składa że świetnie potrafię jeździć.- wybuchłam, dałam upust emocjom. Moje zbyt wysokie ego, nie potrafiło zaprzeczać, pomijając fakt że nie mam pojęcia o drifcie, wyścigach to nie mogłam dopuścić do sytuacji, gdzie nie podołałabym zadaniu.
Nie potrafię odpuszczać, nawet kiedy twarz jest poraniona od kawałków szkła, jak policja zakuwa w kajdany, walka to moje przekleństwo.
Obserwując tłum który w kilka minut zgromadził wokół  naszej trójki, byłam wręcz przerażona.

* * *

 

MUZYKA


Czułam jak czarny pas, wbija mi się w podbrzusze powodując mdłości, moja ręka wręcz trzęsła się spoczywając na skrzyni biegów zaś druga zajęta była wypalaniem papierosa.
Spojrzałam na Matt'a, który był pozytywnie nastawiony do całej tej sytuacji, w końcu dla niego to kolejny nic nie warty wyścig.
Po drugiej stronie czułam wzrok Victorii, a gdy spojrzałam na jej szyderczy uśmiech dzisiejszy obiad podniósł mi się do gardła.
Znowu wkopałam się w sytuację bez wyjścia, cały czas zastanawiam się co mnie podkusiło, czy ja na prawdę jestem taką idiotką?
Mój poziom adrenaliny wzrósł kiedy przed nami pojawiła się piękna długonoga blondynka w skórzanych spodenkach z wysokim stanem, kolorowym gorsecie i mnóstwem bransoletek na ręce w której trzymała średniej wielkości flagę.
Automatycznie chwyciłam kierownice w swoją dłoń i czekałam na te jedno słowo. Cały czas miałam kontakt z przyjacielem przez słuchawkę zamieszczoną  w uchu, który po kolei tłumaczył mi sposób zachowania się w aucie, na końcu dodał to czego się obawiałam "to nielegalne". Na ciele pojawiła się gęsia skórka, wszystkie negatywne myśli wyrzuciłam z umysły by lepiej zacząć wyścig. Nie chcę nawet myśleć co by się stało gdyby złapała nas policja, całe moje życie znowu rozpieprzyłoby się na drobne kawałeczki. Za nim spostrzegłam flaga była podniesiona w górę a chwile po znów opadła  czemu towarzyszył głośny huk strzału z pistoletu. Ruszyłam.
Uszy lekko zatykały mi się od szybkości jazdy, włosy wiały na wszelkie strony powodując mniejszą widoczność na drodze a w słuchawce co chwile słyszałam szepty i śmiechy przyjaciela. Prowadziłam, co dziwne na prawdę byłam na przodzie a zaraz obok mnie David, chłopak który też się ścigał. Byłam zupełnie bezwładna kiedy samochód poruszał się z taką prędkością, zastrzyk adrenaliny robił swoje, czułam się jak nigdy w życiu to niesamowite przeżycie. Nagle spostrzegłam że samochód Victorii się wycofuje, zaczęła gwałtowne skręcać w drugą stronę, moja cała uwaga była skupiona właśnie na niej a nie na drodze przez co nie zauważyłam policji. Matt zaczął krzyczeć żebym uciekała, więc skręciłam w drugą uliczkę i dodałam gazu. Serce zaczęło bić mocniej, szybciej a ja nie zdawałam w jakiej dzielnicy Londynu jestem, przez co moje poddenerwowanie wzrastało z sekundy na sekundę. Nigdzie nie widziałam policji, więc spokojniej wyjechałam na drogę kiedy zobaczyłam zza rogiem niespodziewanie Matt'a na masce policyjnego wozu, chciałam się wycofać ale było za późno. Policjanci zatrzymali mnie tuż przy ich radiowozach, z całych siły rzucili mnie na maskę nie zwracając uwagi czy mam cycki czy nie i zaczęli bardzo szczegółowo przeszukiwać moje kieszenie. Po chwili oboje siedzieliśmy w środku przestronnego pojazdu. Niech tylko nie zadzwonią do opiekunów prawnych czyli obecnie Liam'a, zabiłby mnie na miejscu.

* * *

Siedziałam, wręcz leżałam na niewygodnym krześle w areszcie tymczasowym, za to co zrobiliśmy spokojnie groziłaby kara więzienia i grzywna w wysokości zapewne dwóch tysięcy funtów. Byłam zrozpaczona, tusz do rzęs spływał po moich policzkach a oczy ledwo otwarte spoglądające to na kraty to na podłogę. Matt próbował mnie objąć, wstałam rzucając plastikowym krzesłem o ścianę i znowu z oczu popłynęły słone łzy.
-To wszystko twoja wina!- Wykrzyczałam prosto w twarz chłopaka, rzucając kolejny raz krzesłem tym razem o podłogę.
-Spokój tam! Bo nie wyjdziecie stąd do jutra, więc radzę się uspokoić albo inaczej to załatwimy!- Zza rogu wyłonił się w średnim wieku, pewnie żonaty mężczyzna trzymający w prawej ręce czarną tak zwaną pałę.
-To groźba?!- Kiedy jestem w stresie rzadko myślę co mówię a tym bardziej do kogo te słowa są kierowane, nie raz tego pożałowałam. Jestem nad pobudliwa strasznie nad pobudliwa, jak to się mówi kąpana w gorącej wodzie. Wiele moich cech jest uważana za złe, niedorzeczne a wręcz idiotyczne ale bez nich nie byłoby prawdziwej mnie.
-Przepraszam za koleżankę.- Uśmiechną się szczerze do policjanta, ten jedynie usiadł z powrotem na swoim krześle i zatopił się w smaku parzonej kawy. Zaczęłam kolejno walić pięściami w tors chłopaka, coraz bardziej przy tym tracąc siły. Matt wziął mnie za nadgarstki, przyciągnął mnie bliżej i przysunął swoje czoło do mojego.
-Nie powinienem cię tam w ogóle zabierać, przepraszam ale na prawdę nie musiałaś brać w tym udziału. Dla mnie i tak jesteś idealna.- Myślałam że się popłaczę, byłam przekonana że zacznie się wypierać że zacznie zaprzeczać i że to nie jego wina a on po prostu przyznał mi rację, przytulił jak na faceta przystało. Podniosłam się lekko na palcach i czule pocałowałam go w usta, on tylko chwycił mnie w pasie pogłębiając nasz pocałunek. Kiedy się całowaliśmy nic nie czułam, żadnych emocji, żadnych motylków w brzuchu, żadnej miłości. To tak jak bym pocałowała brata.
-Mhmhm.- Usłyszałam ciche chrząknięcie tuż za plecami, od razu gwałtownie obróciłam swoją chudą sylwetkę w stronę rozmówcy. Na chwilę zamarłam w bezdechu, ścisnęłam mocnej rękę przyjaciela i uśmiechnęłam się niemrawo. Udałam się w stronę otwartych już krat, niestety po Matt'a musi przyjechać ojciec więc tylko pomachałam mu i opuściłam wraz z chłopakami komisariat. Całą drogę milczeliśmy, dopiero przy samochodzie Liam'owi puściły nerwy.
-Czy ty mi wytłumaczysz co ty robisz ze swoim życiem?!
-Czy my możemy jechać, bo mnie kurwica weźmie?!- Nie chciałam rozmawiać z Li na ten temat, to na prawdę nie był najlepszy moment ani czas na dzień dzisiejszy. On by tego nie zrozumiał, my już dawno straciliśmy ten kontakt co kiedyś. Bałam się tego czy powie rodzicom, bo wiem że byłabym skończona po ludzku skończona, lecz w głębi serca wierze że nie powie, wierze że nadal coś dla niego znaczę.
-Dzwonie do rodziców...
-Grozisz mi? Pamiętasz jak miałeś mi udowodnić że ci na mnie zależy, odpuściłam bo ci uwierzyłam ale jak widać to było złudzenie.- Wsiadłam do samochodu trzaskając czarnymi wypolerowanymi drzwiami. Zapięłam pasy, po czym wyciągnęłam mojego konfiskowanego IPoda i zanurzyłam się w dźwiękach muzyki, już chwile po czułam jak kogoś ręka ociera się o moją i jak ruszamy z miejsca.  Opierałam się jak zwykle o zimną szybę i co po chwile obserwując to nowe okolice, domy czy nieznane mi pomniki. Czekałam tylko na to aż znajdziemy się pod domem i zamknę się w swoim pokoju kolejno wypalając papierosa. Po jakiś dziesięciu minutach jazdy, wszyscy wyjedliśmy kierując się w stronę domu.
-O kurwa, gdzie ja mam buty?!- Zapytałam samą siebie. Spojrzałam na swoje gołe stopy i zaczęłam się śmiać, tak na prawdę ze swojej głupoty bo nie rozumiem jak mogłam nie zauważyć tego wcześniej. Byłam zbyt zestresowana i to pewnie dlatego, a buty zostały zapewne w celi. Reszta chłopaków po cichu zaczęli się śmiać jedynie Liam wszedł do domu z grymasem an twarzy. Siedziałam na schodach przed domem cały czas się śmiejąc, do czasu kiedy Zayn nie podszedł do mnie i nie wziął mnie na ręce. Chwile po położył mnie na łóżko i wyszedł jedynie zamykając za sobą drzwi. Leżałam, sama w zupełnej ciemności, czułam się strasznie opuszczona. Zaczęłam płakać, łzy spływały po moich policzkach, mocząc przy tym puchową poduszkę. Pokłóciłam się z Liam'em, na dodatek Emily cały czas jest tu w Londynie i świetnie może wykorzystać tą sytuację, więc nie mam się z czego cieszyć. Po ciemku macając wszystkie napotkane przedmioty próbowałam znaleźć paczkę moich ulubionych papierosów, postanowiłam jednak zapalić lampkę nocną. Światło rozproszyło się w większej części pokoju. Cały czas miałam rozmazany tusz pod oczami, a słone łzy nie przestawały płynąć. Siedziałam po turecku z zapalniczką w ręce, próbując po raz kolejny rozpalić płomień lecz nie mogłam, moje dłonie się częsty nie wiem czy z przemęczenia czy z bólu. Czułam jak coś od środka mnie rozrywa, kroi na kawałki i wrzuca bezwładnie do rzeki. Rzuciłam zapalinczką o ścianę, następnie lampą i już prawie rozwalonym telefonem. Leżącego trzeba dobić. Wbiegłam do łazienki, zamykając na klucz drzwi. Bezradnie osunęłam się po płytkach w dół znów płacząc jak mała dziewczynka. Ogarnęła mnie bezradność, samotność i strach, jestem słaba i z każdą minutą słabnę coraz bardziej. Dla niektórych wakacje to odpoczynek, dla mnie też tak zawsze było a teraz płaczę po kontach i nie wiadomo co robię ze swoim życiem. Podeszłam do umywalki, przemyłam lekko twarz wodą lecz było jeszcze gorzej, wyjęłam płyn do demakijażu i zmyłam z siebie słone łzy wraz z tuszem. Rozebrałam się, rozpuściłam włosy i weszłam pod gorące strumienie wody płynące z prysznica. Przebierałam rękami w jedną i w drugą stronę dobrze namydlając swoje ciało. Zupełnie nie odbierałam żadnych z boćców otoczenia, byłam tylko ja i krople wody. Ciesze się że chłopaki zrozumieli że chce zostać sama i mi nie przeszkadzają to miłe z ich strony. Nagle usłyszałam huk, jakby ktoś się włamał do posiadłości, obróciłam się w stronę szyby by zobaczyć czy coś nie spadło w łazience. Zaczęłam się wydzierać i gwałtownie obróciłam się twarzą w drugą stronę, w łazience stał Zayn i Liam a zaraz przy ich stopach drzwi, moje drzwi od łazienki.
-Idioci !! Spieprzać z mojej łazienki- Wydarłam się na całe gardło. Kto normalny "włamuje" się do czyjejś łazienki kiedy bierze prysznic. Szczyt głupoty i idiotyzmu. Kiedy byłam pewna że opuścili pomieszczenie obróciłam się, otwierając przeszklone drzwi i zarzuciłam na swoje ramiona pomarańczowy ręcznik. Spojrzałam na drzwi bezwładnie leżące pod moimi stopami, aż żal mi się ich zrobiło. Dokładnie otarłam krople wody i osuszyłam lekko włosy. Skierowałam się do garderoby, po czym wdziałam moją pidżamę na swoje ciało. Ktoś złapał mnie w biodrach od tyłu i pocałował w obojczyk wędrując tak po szyję swoimi delikatnymi ustami muskając lekko moją skórę. Lekki dreszcz przeszedł po mnie, lecz przyjemny. Obróciłam się w tył, kiedy czyjeś wargi przywarły do moich i złączyły nas w pocałunku. Nie wiedziałam nawet kogo całuję, a nasze pocałunki coraz bardziej się pogłębiały. Zaczęłam lekko odpychać chłopaka, jednak on nie przestawał i jeszcze bardziej stał się nachalny w końcu z całych sił popchnęłam go na ścianę.
- Zayn?!
-A kogo się spodziewałaś?- Zapytał lekko zdziwiony.
-Nie, nie ważne. Nikogo.- Skłamałam. Nie wiem dlaczego ale byłam pewna że to Harry a nawet chciałam żeby to był on....chyba.


 
________________________________
O matko jak mnie tu dawno nie było i jak się za wami stęskniłam. Wakacje się kończą
a ja dopiero teraz dodaje rozdział, na prawdę przepraszam, ale z rodzicami byłam w Tajlandii
a potem pojechałam na kolonie do Włoch i byłam jeszcze u babci gdzie neta brak. No
ale dodaje rozdział, taki króciutki ale mam nadzieje że się wam spodoba dodałam też muzykę.
A jak wam wakacje mijają, już niedługo szkoła niestety ale pomyślcie że kilka miesięcy i
znowu wakacje ;* Wybieracie się na This is us, my pewnie tak ale jeszcze nie wiem
 
 


 

Alicee