poniedziałek, 17 marca 2014

Cieszyłabym sie, gdyby to nie była wariatka która stara sie nas poróżnić!

 Chapter thirteen

Telefon charakterystycznie zawibrował w mojej kieszeni...

Ruth
-Coś nie tak?- Usłyszałam zmartwiony głos nad swoim ramieniem. Szybkim ruchem zablokowałam telefon by Niall nie zdołał przeczytać treści sms.Uśmiechnęłam sie jedynie blado. Niall jest typem chłopaka który najbardziej troszczy sie o innych, nigdy nie jest zapatrzony w siebie i zawsze widzi tylko te dobre strony człowieka. To jest jego najpiękniejsza cecha charakteru mimo że kocham w nim wszystko, to na prawdę jest najlepsze. Nie zepsuje mu tego ślubu, teraz to on ma być szczęśliwy nie pozwolę by było inaczej.
-Wszystko w porządku Niall, nie martw sie.
-Jesteś blada, Ruth widze że coś sie dzieje
-Denerwuje sie. Co jeśli twoi rodzice mnie nie polubią, jeśli stwierdzą że nie powinniśmy sie przyjaźnić?- Wypaliłam. Pierwszy raz od dawna chyba zrobiłam coś bezinteresownie i pierwszy raz go okłamałam. Chłopak zaśmiał sie cicho i charakterystycznie pokręcił głową. Droga minęła nam w ciszy, a po około godzinie siedzieliśmy w samolocie. 
-Ałć!-Krzyknęłam- Czy to truskawka?!- Zdziwiłam sie, wyjmując z pomiędzy włosów soczyście czerwony owoc.
-Chciałem żebyś sie rozluźniła.- Zaśmiał się. 
-Rzucając we mnie truskawkami? Chyba musisz popracować nad swoim poczuciem humoru.-Zagarnęłam ręką garść żelków które zamówiłam i rzuciłam wprost w jego twarz. Obie stewardessy uśmiechały sie do nas przyjaźnie, były wyjątkowo miłe.Przez chwile wpatrzyłam sie w twarz chłopaka, to jaki magiczny ma uśmiech, to jak piękne ma oczy. Wydaje mi sie że go znam, ale nadal nie potrafię go do końca rozpracować. Jest tak niesamowicie dobrym człowiekiem, a tak bardzo skromnym, że patrząc na niego, pragnę być inną osobą, tą dobrą. Ciężko jest porównać sobie tak odległe charaktery, to jakby dwie dalekie sobie  galaktyki. Niby jesteśmy tacy sami a tyle nas dzieli. Wygląda na chłopaka bez problemów, ale coś ukrywa, pod tą swoją aurą, ma coś jeszcze. Opadłam bezczynnie na wygodny fotel, ponownie zamawiając jedynie wodę nisko zmineralizowaną, w przeciwieństwie do chłopaka nie jadam aż tak wiele. Wyjęłam słuchawki z torby i sprawnie wsadzając je do uszu oddtworzyłam sieć utworów. Zatopiłam sie w rytmie muzyki, potakując przy tym rytmicznie. Kiedy słucham muzyki odrywam sie od wszystkiego, a także dużo rozmyślam, w obecnej sytuacji szczególnie o Emily. Wiedziałam że nie da za wygraną, ale to, ta wiadomość zupełnie nic mi nie mówi. Em zawsze zostawia jakąś wskazówkę. Teraz zupełnie nie wiem przed czym sie bronić i kogo bronić. To jak walka z duchem. Lot sie nie przedłużał, bez zbędnych komplikacji wylądowaliśmy na lotnisku w Irlandii. Tak jak przypuszczałam, dookoła pasażu było mnóstwo fanek, krzyczały, skakały widać było jak bardzo im zależy. Cały czas mnie zadziwiają coraz bardziej, mimo że często mnie denerwują, szanuje je. Sprawnie trafiliśmy do wyjścia, gdzie czekał na nas już brat Niall'a. Był przystojny, bardzo sympatyczny i miał piękny akcent, jego narzeczona ma na prawdę szczęście.. W czasie jazdy, nie chciałam przerywać chłopakom rozmowy, dawno sie nie widzieli i powinni sie sobą nacieszyć póki mogą. Pod wieloma względami są podobni, tak samo wrażliwi, tak samo mili. Są niesamowicie zżyci. Gdybym to ja miała takiego brata, ciężko byłoby mi sie z nim rozstać na kilka miesięcy. Na zewnątrz padał deszcz, krople stukały o zewnętrzną część szyb, powodując przytłaczającą atmosferę. Było ciepło pomimo zachmurzonego nieba i lekkiego wiatru. Wpatrując sie w widok za szybą, rozmyślałam o ślubie, nie o tym który odbędzie sie za kilka dni, a o moim własnym. Jakie to uczucie mieć przy sobie kogoś kto tak mocno cie pragnie, że jest w stanie spędzić całe życie w twoich ramionach, jak to jest kochać kogoś tak bardzo..? Zadręczam sie pytaniami na które znam odpowiedź, ale boje przypomnieć sobie to uczucie. Po co jest miłość? Po to by ranić siebie nawzajem, po to by cierpieć każdego kolejnego dnia? Czy po to by dzielić sie wzajemnie, kochać bezgranicznie i spędzać każdą wolną chwile z ukochanym? Więc czy warto kochać?
-Alex?
-Tak, coś sie stało?- Zapytałam wręcz zaspanym głosem. Zdziwiłam sie że tak szybko dojechaliśmy pod dom, droga wydawała mi sie niezmiernie krótka. Ociężale wysiadłam z samochodu, przeciągając sie przy tym. Niall wspólnie z Greg'iem wzięli nasze walizki kierując sie w stronę frontowych drzwi. Spoglądając na dom w odcieniach berzu, również podążałam lekko chwiejnym krokiem za chłopakami. Trochę sie zestresowałam, jednak sie przejmuje opinią rodziców Niall'a. Po wejściu do przestronnego holu, w moje nozdrze uderzył charakterystyczny zapach domowego obiadu. U nas zazwyczaj czuć zapach mrożonego jedzenie czy chińszczyzny na wynos. Zdjęłam buty, a skórzaną kurtkę powiesiłam na metalowym wieszaku. Niepewnie weszłam w głąb domu, trzymają sie ramienia Niall'a. W salonie czekała już na nas cała rodzina chłopaka. Każdy sie witał, przytulał i całował. Nawet ja, niezmiernie sie przy tym śmiejąc. Cudowne uczucie mieć taką rodzinę. 
-Masz na prawdę piękny dom.- 
Skomentowałam przechadzając sie pomiędzy korytarzami domu. Pełno fotografii gościło na ścianach budynku, a panująca tu atmosfera była niesamowicie rodzinna. Każdy z osobna przywitał nas bardzo gościnnie, wszystko tu wyglądało zupełnie inaczej niż w moim rodzinnym domu. Sterylność i elegancja a przytulność i ciepło to dwie różne rzeczy. Podobało mi sie tu. Czasami warto jest sie oderwać od rzeczywistości i choć przez chwile udawać osobę którą chcielibyśmy być. Myślałam że konfrontacja z rodziną chłopaka będzie wyglądać inaczej nie sądziłam że polubie ich tak bardzo. Niall gestem ręki wskazał na mój pokój. Był skromny ale bardzo przytulny, ściany koloru pudrowej brzoskwini a meble starannie wykonane z ciemnego drewna. Od razu podbiegłam do dwuosobowego łóżka i wskoczyłam na nie powodując typowe skrzypienie materaca. Zaraz obok mnie znalazł sie chłopak. Przytuliłam go z całych sił, jakbym miała go nagle stracić, czy mówiłam już że onieśmiela mnie jego uśmiech? Leżeliśmy, tak dobre kilka godzin, śmialiśmy, rozmawialiśmy a nawet nic nie mówiliśmy. Wspólnie spędzone chwile są najważniejsze. Postanowiłam że uwiecznię tą chwile, rzadko czuje sie tak dobrze w towarzystwie chłopaka. Niall od razu zaczął protestować, chować sie pod poduszke, uciekać po całym pokoju jakbym miała wzniecić ogień. Ten to musi mieć wyobraźnie. Chwyciłam go za rękaw i posadziłam zaraz obok siebie, w końcu oboje zaczęliśmy robić głupie miny i nie mogliśmy powstrzymać śmiechu. Takich chwil powinno być więcej.
-Czy z wami jest wszystko w porządku?- Usłyszałam niepewny głos, dobiegający spod drzwi. Greg stał oparty o framugę drzwi, przyglądając sie naszym zmaganiom z telefonem. Wyglądał na spiętego.
-Chodźcie na kolacje.- Powtórzył i wyszedł z pokoju. Zrobiłam coś złego, że tak sie na mnie patrzył? Ta rodzina zadziwia mnie coraz bardziej. Nie musiałam długo czekać aż Niall pójdzie moimi śladami w stronę kuchni. To przecież jedzenie. Wszyscy siedzieli przy stole i rozmawiali, nalewali sobie wzajemnie herbaty i podawali kolejno tace wyłożone szynką czy serami. Bardzo niepewnie dosiadłam sie do stołu. W pokoju panował gwar, każdy coś mówił, ja jedynie siedziałam i popijając napojem kanapkę, przysłuchiwałam sie dyskusji na temat kwiatów w kościele. Wraz z narzeczoną Grega posprzątałyśmy po posiłku i umyłyśmy naczynia. Pierwszy raz zmywałam naczynia, nie poszło tak najgorzej. Postanowiłam wziąć prysznic i położyć sie spać, mimo że dochodziła dopiero dwudziesta. Moja psychika, jak i fizyczna część mojego ciała były wykończone. Usiadłam na skraju łóżka, przebrana już w pidżamę chciałam zadzwonić do Harry'ego ale w ostatniej chwili się wycofałam. Wysłałam mu tylko wiadomość i położyłam się. Nie wiem czemu ale z jakiegoś niewyjaśnionego powodu byłam zła na chłopaka, albo zazdrosna o niego....

***

Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające przez okno i świegotanie ptaków na dworze. Po omacku próbowałam odnaleźć telefon i sprawdzić która godzina. Wzrokiem odnalazłam urządzenie, w lewym dolnym rogu pokoju. Co on tam w zasadzie do cholery robi? Wstałam, włócząc sie w stronę telefonu. Nieodebrane dwadzieścia trzy połączenia, nie przeczytane trzynaście wiadomości. Coraz ciekawiej. Nawet nie pofatygowałam sie by sprawdziłam kto dzwonił. Wyjęłam z walizki czystą koronkową bieliznę, wraz z białą koszulą i bawełnianym pudrowym swetrem. Sprawnie się ubrałam, potykając się przy tym o własną walizkę. Jestem tu od wczoraj, a mój pokój daje wiele do życzenia. W pośpiechu rozczesałam długie brąz włosy, umyłam zęby a usta musnęłam bezbarwnym błyszczykiem. Zbiegłam po drewnianych schodach do kuchni, gdzie sądząc po godzinie już wszyscy dawno jedzą śniadanie. Byłam w dobrym humorze, mogłabym rzec że nawet w bardzo dobrym. Uśmiechnięta weszłam do pomieszczenia, po którym roznosiła sie woń parzonej kawy i świeżych bułek. Grzecznie sie przywitałam i usiadłam zaraz koło Niall'a. Chłopak wyglądał na zmęczonego jego podkrążone oczy i mały apetyt mnie zaniepokoiły. Wyglądał jakby nie spał całą noc.
Z szafy NAMALIE.-Niall wyglądasz strasznie, spałeś w ogóle?- Po co ja pytam, oczywiście że nie spał. 
-Jak zawsze potrafisz człowieka postawić na nogi.- Prychną. 
-Ja mówię poważnie, zrobić ci kawy?
-Nie mogłem zasnąć. Nie, wiesz że już nie pije kawy. - Uśmiechnął sie lekko. Zapomniałam o tym, już od tygodni nie pije kawy, osobiście sama nie znam powodu zmiany. Zjadłam dwie kanapki z serem pleśniowym i szynką drobiową. Wszyscy po zakończonym posiłku, poszli do przestronnego salonu. Rozsiedliśmy się na wygodny skórzanych kanapach oglądając zdjęcia z dzieciństwa chłopców. Dziadek Niall'a opowiadał  historie o całej rodzinie, wszyscy sie śmiali i równocześnie zaprzeczali treści opowiadań. Widać że każdemu poprawił sie humor, pomimo stresu związanego ze ślubem. 
-Chciałbym wam kogoś przedstawić.- Wszyscy odwrócili wzrok w stronę Niall'a.
-Przecież mnie już znają.- Sprostowałam.
-Ruth nie chodzi o ciebie.
-Kupiłeś sobie zwierzaczka i sie nie pochwaliłeś?!- Zaczęłam piszczeć.
-Przestań mi przerywać, prosze. Zaprosiłem kogoś jeszcze.- Uśmiechnął sie lekko i poszedł w kierunku drzwi frontowych. Spojrzałam na twarze innych domowników, każdy wyglądał identycznie. Zmieszanie z zakłopotaniem. Niall nic nie mówił że kogoś zaprasza, dlatego bardzo mnie zaskoczyły jego słowa. Dookoła panowała cisza i napięcie, słychać było jedynie dźwięk zamykających sie drzwi. W pokoju pojawił sie Niall a obok niego, piękna brunetka. 
-Chciałem wam przedstawić moją dziewczynę.-Oniemiałam. Wodę którą miałam w ustach niekontrolowanie wyplułam, wręcz zaczęłam sie nią dusić.
-Emily?!- Krzyknęłam. Czułam jak moje policzki stają sie krwiście czerwone, a serce przyspieszało z każdą kolejną sekundą. Starałam sie łapać jak największe ilości powietrza by uspokoić organizm. 
-Słucham? Musiałaś mnie z kimś pomylić. -Uśmiechnęła sie perfidnie.- Jestem Ashley, Ashley Montrose.- Ponownie na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. To teraz nazywasz sie Ashley Montrose, kreatywnie. Widziałam jak na mnie patrzyła, to jak błądziła wzrokiem po mojej sylwetce, wyśmiewając sie w myślach. Jej szyderczy wyraz twarzy, powodował gęsią skórkę na moim ciele. To w jaki sposób obejmowała Niall'a, wywoływał obrzydzenie widoczne na mojej twarzy. "Przyjaciół miej blisko, wrogów jeszcze bliżej" teraz już wiem co miała na myśli. Moje oczy zaszkliły sie, wręcz kilka pojedynczych łez spłynęło po mojej twarzy. Cała rodzina przywitała sie przyjaźnie, widać że im sie spodobała. Niall przyglądał mi sie z zaciekawieniem, jednocześnie z miną "co ci sie kurwa dzieje?". Rodzina chłopaka prowadziła konserwacje z nowo poznaną dziewczyną. Widziałam jak Emily, manipuluje każdym z osobna sprawiając wrażenie miłej i dobrze wychowanej. Właśnie mam odruchy wymiotne. Szybko i niezauważalnie przeszłam do swojego pokoju gdzie wszystko mogłam na spokojnie przemyśleć. Przysięgałam sobie że nie pozwolę zniszczyć tego ślubu, nie pozwolę zniszczyć tak ważnego dnia dla Niall'a. Uderzyła w mój czuły punkt. Dlaczego on? Mogła skrzywdzić każdego, tylko nie jego. Nie powinnam go do tego mieszać, nie powinnam mieszać żadnego z chłopców. Jestem skończoną egoistką, myślałam tylko o sobie a teraz nie jestem w stanie pomóc chłopakowi. Musze zacząć działać, nie użalać sie nad sobą. Ruth kurwa! Do roboty, dziewczyno! Podpowiadał mi umysł. Opuszkami palców przetarłam oczy z łez. Chwyciłam telefon w dłoń, ale do kogo ja mam zadzwonić? Jeśli zadzwonie do Jack'a, Luke, Spophi i Katie, na weselu rozpęta sie piekło. Najzabawniejsze jest to że Emily doskonale wszystko przewidziała, planowała to od miesięcy i zaatakowała w idealnym momencie. Kiedy nie jestem w stanie nic zrobić. Najgorsze że to nie koniec. Nerwowo przechadzałam sie po pokoju, a moje palce zgrabnie obracały telefon. 
-Ruth? Co ci jest?- Gwałtownie odwróciłam sie w stronę drzwi, skąd dochodził znajomy głos.
-Niall, pamiętasz Emily, tą która niszczyła mi życie, tą z Nowego Yorku? To ona! Ona nie nazywa sie Ashley Montrose tylko Emmily McGuire.- Podeszłam bliżej chłopaka, jakby to miało pomóc w przekonaniu go. W odpowiedzi usłyszałam tylko cichy śmiech. Zabolało.
-Jesteś zazdrosna.
-Zwariowałeś? Ona tak ci namieszała w głowie?! Sądzisz że sama wymyśliłam taką historie? Myślisz że Emmily to fikcja ?!
-Wiem że Emmily jest prawdziwa, ale to nie ona! Ta dziewczyna która siedzi teraz na dole to Aschley, studiuje na Harvardzie i urodziła się w Walii. Kocham ją.Jeszcze ci coś o niej opowiedzieć? Myślałem że kiedy znajdę odpowiednią dziewczynę ty będziesz sie z tego cieszyć najbardziej.- Chłopak spojrzał na mnie, odwrócił sie na pięcie i chciał pospiesznie wyjść. Skutecznie go zatrzymałam. Nieźle ci na ściemniała nie doceniałam dziewczyny, pomyślałam.
- Cieszyłabym sie, gdyby to nie były wariatka która próbuje nas poróżnić!
-Ona nie musi nic robić, sama doskonale sobie z tym radzisz!- Wykrzyczał i wyszedł z pokoju. Stałam wpatrzona w zamykające sie drzwi, a po moich policzkach zaczęły kolejno spływać łzy. Moja podświadomość zaczęła nagle wszystko rozumieć. To była część jej planu. Wiedziała że tak to sie skończy. Usiadłam zalana łzami na chłodnej podłodze. Jak mogłam tego nie przewidzieć, ona wyjdzie na bezbronną niewinną dziewczynę, a ja na zazdrosną egoistkę. Niall jest tak ślepo zakochany, że nie widzi tego co jest prawdą i to on ucierpi na tym najbardziej. Jeżeli wreszcie otworze mu oczy, wiem jak bardzo to przeżyje i jak wpłynie to na jego psychikę. Chwyciłam telefon i wybrałam pierwszy numer na mojej liście kontaktów.
-Ruth?
-Zayn?! Przepraszam pomyliłam numer.- Gwałtownie sie rozłączyłam i skarciłam sie w myślach. Dlaczego nadal masz jego numer na szybkim wybieraniu?! Ponownie wybrałam numer, tym razem poprawny. Kolejny pusty sygnał, odbierz Styles, odbierz do cholery. Ponownie chodziłam wzdłuż pokoju, wybierając numer chłopaka. Wcześniej miał pretensje że nie dzwonię, a teraz sam nie odbiera. Nic nie moge nawet zrobić, żadnego planu wprowadzić w życie. Stałam bezczynnie, wsłuchując sie w głuchą ciszę po drugiej stronie słuchawki.
-Ruth jestem w studiu, nie moge teraz gadać.
-Harry, przyjedź. Mamy problem.- Wyszeptałam.
-Co sie dzieje? 
-Przyjedź sam. Emmily wkroczyła do akcji.- Wypowiedziałam, zdążyłam jedynie usłyszeć "przylecę za kilka godzin" gdyż chłopak szybko sie rozłączył. Skoro nie mogę działać na większą skale, trzeba działać na własną rękę. Gdzie akcja, tam reakcja pomyślałam. Przetarłam twarz chusteczką, a włosy ponownie przeczesałam szczotką. Chciałam pokazać że nie jestem słaba, od zawsze lubiłam stwarzać wrażenie silnej kobiety, co nie znaczy że nią jestem. Lubie udawać kogoś innego, czuję się wtedy jak aktorka, mój charakter staje sie piękny, idealnie dopasowany, wypolerowany, czysty jak łza. Ale każdej aktorce, nudzi sie jedna rola. Zbiegłam pospiesznie na dół potykając się przy tym o własne nogi. Biegłam jak na zabicie, jakby to zależało od życia całej cywilizacji świata. Słownictwo znajdujące sie w mojej głównie jest jednak dużo bardziej bogate niż to wydobywające sie na zewnątrz z moich ust. A moje plany, które jestem w stanie wcielić w życie po jedynie paru minutach namysłu wskazuje na mój iloraz inteligencji. Jak sądziłam, cała rodzina była zgromadzona wokół, cudownej kurwa chciwej dziwki. Ale pamiętaj, oddychaj, do dziesięciu.....




___________________________________________
Hej, dziewczyny. Tak więc jest kolejny rozdział i szczerze nie mam pojęcia
co o nim sądzicie. Cieszymy się że pod rozdziałami pojawiają sie komentarze
i liczymy na coraz większą ich liczbę jak i liczbę obserwatorów :)
Liczymy na was, chciałabym te 15 komentarzy 
Kochamy was x.o.x


Julaa








czwartek, 23 stycznia 2014

Różdżkę to ja mam, tylko nie wiem czy ona w czymś pomoże...

Chapter twelve cz.II
Ruth

-Oj, zamknij się już.-Objął mnie ramieniem i wspólnie ruszyliśmy w stronę samochodu....

-Harry oddaj mi ten telefon!-wrzeszczałam goniąc chłopaka dookoła domu. Biegaliśmy jak małe dzieci, za słodyczami. Wydawało się to aż głupie, traciłam więcej siły przez ciągły śmiech nie mogłam go powstrzymać. Chłopak wydawał się być zadowolony z zaistniałej sytuacji, co po chwile wybuchał gromkim śmiechem lustrując mnie od stóp do głów, moja twarz wyrażała mnóstwo emocji jednocześnie raz sie śmiałam a zaraz po dyszałam ze zmęczenia, to musiało wyglądać komicznie. Nagle poczułam krople spadające z nieba,  a po chwili oboje byliśmy cali mokrzy, nie przestając sie gonić.
-Gdzie masz ten telefon, on nie może być mokry idioto!- Przycisnełam go do ściany, szukając po kieszeniach jego spodni, koszuli, marynarki.
-Nie lubię kiedy dziewczyna nade mną góruję.- Uśmiechną sie zawadiacko.
- Co masz na myśli?! Do cholery oddaj telefon.- Znowu górę poniosły emocje, jestem nadpobudliwa i dobrze o tym wiem ale trudno jest to opanować. Moje delikatne różowe policzki przybrały postać czerwonych ze złości, a usta zacisnęły sie w wąską linie, założyłam ręcę na piersi i odwróciłam sie do niego tyłem udając obrażoną. Niespodziewanie moje ciało uniosło się ponad ziemie, a umięśnione ramiona objęły moją sylwetkę.
-Harry! Puść mnie!- Jego niezmiernie umięśnione ręce, nie odpuszczały, trwały w żelaznym uścisku. Widziałam jak sie uśmiecha pod nosem, a na jego policzkach zagościły małe dołeczki, uśmiechnęłam sie mimowolnie. Triumfował. Kiedy zobaczyłam w którą stronę zmierzamy zaczęłam się wydzierać, wiercić strając sie uciec, spokojnie ludzie mogli pomyśleć że ktoś mnie morduje. Bezpretensjonalnie wrzucił mnie do stawu, a sam pozostał na brzegu jedynie przyglądając sie moim zmaganiom z żywiołem. Przeklnęłam kilka razy pod nosem, ocerając twarz z wody. Noc była wyjątkowo ciepła, lecz styczność z lodowatą wodą wywołała na moim ciele gęsią skórkę, mimo iż już wcześniej byłam mokra. Spojrzałam na chłopaka piorunującym wzrokiem, jednak jego idealne kości policzkowe, usta, oczy w świetle księżyca i kroplach deszczu wyglądały jeszcze lepiej przez co zapomniałam co miała zrobić.
-Mówiłem że nie lubię jak dziewczyna jest nade mną, wolę kiedy jest pode mną.
-Jesteś obrzydliwy.- Wynurzyłam sie z wody, nie zwracając uwagi na Styles'a. Wkroczyłam do drewnianego domku, zostawiając za sobą kałże wody. Weszłam do łazienki, wszystkie ubrania pozostawiając na ciepłych karorywerach, po czym zrobiłam sobie gorącą kąpiel by sie rozgrzać. Kiedy leżałam wygodnie w wannie po brzegach wypełnioną pianą, uświadomiłam sobie że nie mam tu ręcznika a tym bardziej piżdżamy .
-Harry..?-Zawołałam niepewnie. Zaczęłam bardziej opatulać sie białą pianą, by mieć pewność że niczego nie widać prócz mojej twarzy i ramion. Zza drzwi dobiegało ciche pukanie, szybkim ruchem ręki przekręciłam zamek w drzwiach by loczek mógł wejść i ponownie powróciłem do swojej poprzedniej pozycji.
-Nie kuś.- Usłyszałam ciche jęknięcie chłopaka
-Cóż chętnie popatrzę jak się męczysz. Daj mi ręcznik.-Oznajmiłam. Harry zwinnie obrócił sie tyłem i zaczą przeszukiwać ciemno szarą szafkę, wyciągnął z niej podłóżny zielony ręcznik i położył go na kamiennej półce. Łazienka była bardzo nowoczesna jak na taki domek w odcieniach zieleni czerni i szarości, dobrze oświetlna wraz z ogromną wanną. Zauważyłam że od dłuższego czasu Harry przygląda sie mojej osobie.
-Możesz już wyjść.- Zwróciłam sie w stronę chłopaka
-Mogę ale nie muszę, podoba mi sie tu.
-Nie wątpię. Wyjdź.- Wysyczałam przez zęby.
-Spokojnie, nie denerwuj się. Wiem że dużo dziś przeszłaś.-Uklękną przed wanną przyglądając sie mojej twarzy.-Ale pamiętaj że jesteś dla mnie ważna, nie udawaj twardej, jesteś tu tylko ze mną.-Ujął moją dłoń i lekko ją musnął, po czym wyszedł. Ponownie w łazience zapanowała głucha cisza, której osobiście nie darzę sympatią. Zacisnęłam dłonie w pięści i zanurzyłam się cała pod wodę, nie otwierając oczu. W głowie miałam miliony myśli, wydarzenia z dzisiejszego ranka powróciły z podwójną siłą, zaczęłam wszystko na spokojnie analizować. Leżałam starając się uspokoić, zastanowić się nad swoim życiem nad tym co z nim robię. Nie byłam w stanie się powstrzymać, musiałam się odstresować, wyżyć. Zaczęłam krzyczeć, walić po wannie pięściami bijąc się z własnymi myślami. Zaczęło mi się robić słabo, bez zastanowienia wynurzyłam się z wody dusząc przy tym jak stary pies. Łapałam jak największą ilość powietrza by zaspokoić pragnienie po czym mój oddech lekko się uspokoił a bicie serca wróciło do normy.
-Aa!-Pisnęłam.
-Nie patrzę spokojnie, przyniosłem ci tylko mój t-schirt.- Uspokoił mnie, kładąc zaraz obok ręcznika bluzkę. Chwilę jeszcze odpoczywałam napawając się chwilą spokoju, a następnie wysuszyłam włosy i ubrałam ciemno fioletową koszulkę i bieliznę. Bez zastanowienia skierowałam sie na poddasze, gdzie jak sie domyślałam znajdowała się sypialnia. Weszłam do pokoju z pięknym łóżkiem znajdującym sie na środku pomieszczenia, gdzie drewniane belki były pomalowane na kolor biały a meble były ze starego drewna, na ścianach były stare głównie czarno białe co najbardziej zwróciło moją uwagę. Moje poskładane w kostkę ubrania położyłam na szafce, a torebkę zaraz obok łóżka. Podbiegłam do przeciwległej ściany i zaczęłam przyglądać sie fotografiom, większość dotyczyła rodziny chłopaka, a na kolejnych znów znajdowali sie oni, cały zespół jak i fanki. To było piękne, osobiście nie jestem sentymentalna ale kiedy zobaczyłam jak Harry'emu zależy zatęskniłam za rodziną, za Nicole, za rodzicami i za Liam'em także. Delikatnie muskałam palcami ramy zdjęć, wspominając to czego od dawna nie pamiętam. Usiadłam na miękkim materacu i ułożyłam się kładąc głowę na błękitnej poduszce. 
-Już jestem.-Usłyszałam chrapliwy głos, z drugiego końca pokoju. Ujrzałam chłopaka w samych bokserkach, bardzo opinających jego męskość. Lekko sie speszyłam wręcz zarumieniłam, niestety mimo moim staraniom chłopak to zauważył i ponownie zaczął sie śmiać. 
-Mogę spać na dole jak chcesz.
-Nie, nie zostań. To twoje łóżko.-Uśmiechnęłam sie lekko.-Ale dopóki nie oddasz mi telefonu, będziesz spał na podłodze.
-Pod twoją poduszką.- Podszedł do łóżka i wręcz sie na nie rzucił. Wyjęłam telefon, a na ekranie widniało trzynaście nieodebranych połączeń od Liam'a. Pewnie sie martwi, gdzie jestem jak zawsze z resztą. Nie zdziwiła mnie taka ilość połączeń, w moim świecie to zupełnie normalne.
-Harry, zadzwoń do mojego brata i powiedz że tu zostajemy, nie chce potem sie z nim kłócić.-Oznajmiłam i schowałam swój już wyładowany telefon do torebki.Słyszałam tylko dźwięk dobiegający z telefonu Harry'ego, sądzę że nie mógł sie dodzwonić. Chwile po słyszałam jak rozmawia już z Liam'em. Niecierpliwiłam się kiedy rozmowa sie przedłużała, tym bardziej że chłopak wydawał sie zdenerwowany, lecz po chwili zakończył rozmowę i ułożył sie na puchowej poduszce gasząc przy tym jedyną lampkę która oświetlała pokój. Poszłam w jego ślady, sądząc po jego zachowaniu Liam za pewne sie zgodził. Obróciłam sie w stronę chłopaka przyglądając sie jego przymkniętym powiekom, a jego lekko rozchylone usta wydawały się wręcz idealne..
-Nie patrz tak na mnie.- Moje rozmyślenia  przerwał cichy głos od strony chłopaka. Skrępowana odwróciłam się, czułam że aż policzki mi sie rumienią drugi raz w tym dniu, co ten chłopak ze mną robi. 


Harry
Otworzyłem niepewnie oczy, rozglądając się po całym pokoju przeciągając się przy tym. Dopiero teraz zauważyłem dziewczynę przylegającą do mojego ciała. Uśmiechnąłem się mimowolnie. Pocałowałem ją w czoło i lekko odciągnąłem na drugą stronę łóżka. Cicho się podniosłem i wyszedłem z pokoju, kierując się do kuchni. Dookoła panowała cisza słychać było jedynie świegotanie ptaków. Ubrałem sprawnie dres i zabrałem się za robienie śniadania. Szybko mogłem się domyślić że lodówka świeci pustkami, więc bez zastanowienia wsiadłem w samochód i pojechałem do najbliższego sklepu. Kiedy widzę jak bardzo Ruth stara się wszystkiemu zaprzeczyć, wszystko zwalczyć sama bez pomocy kogokolwiek, kiedy męczy się ze swoimi uczuciami tylko po to by udawać twardą, serce mi pęka. Nie mogę znieść faktu że nie chce nikogo do siebie dopuścić, nawet mnie. Tak młoda dziewczyna, tak dużo przeszła a mi tak bardzo na niej zależy a nie mogę nic zrobić by jej życie wyglądało tak jak kiedyś. Zaparkowałem przy pobliskim sklepie i jak najszybciej kupiłem wszystkie potrzebne produkty. W drogę powrotną cały czas miałem obraz Ruth, nie tej przygnębionej, smutnej ale tej wesołej, szczęśliwej. I właśnie taką chciałem ją widzieć na co dzień, pragnę tylko by była szczęśliwa. Wszedłem do domu, jedynie ściągając buty i narzuconą kurtkę po czym zabrałem się za przygotowanie idealnego śniadania.
Wziąłem tacke z jedzeniem i wszedłem po prostych schodach do sypialni. Ruth leżała przewrócona na bok z głową w stronę okna.
-Wstawaj, Ruth...- Lekko nią potrząsnąłem, jednak nawet nie drgnęła. Zaśmiałem się i ponownie próbując ją obudzić szarpałem za jej delikatne ciało.
-Co ty do cholery jasnej sobie wyobrażasz?!-Wymruczała, z zamkniętymi oczami. Ponownie się zaśmiałem i zacząłem ją gilgotać. Wyrywała się i śmiała jednoczenie przewracając się z jednej strony na drugą. W końcu usiadła po turecku, a ja wręczyłem jej śniadanie.
-Zrobiłeś śniadanie...? Dla mnie?- Dziewczyna wręcz oniemiała, w zasadzie nie wiem co ją bardziej zdziwiło że to ja je zrobiłem, czy że dla niej je zrobiłem.
-Tak, coś w tym dziwnego? Twoje ulubione croissanty z czekoladą, owoce z jogurtem bez cukru, sok wyciskany z pomarańczy i kawa bez tłuszczowa z dwiema łyżeczkami cukru.....
-Skąd wiesz co lubię jeść?
-Ma się ten urok osobisty.-Szeroko się uśmiechnąłem, a Ruth jednie prychnęła pod nosem.
-Pospiesz się bo obiecałem Liam'owi że będziemy o 11 A.M, a to za godzinę. Usiadłem na skraju łóżka, wciągając na siebie obcisłe czarne spodnie i luźną szarą koszulkę.
-Ty nie jesz?..-Usłyszałem za sobą zaspany jeszcze głos Ruth.
-Już jadłem.

***
-Nie drzyj się na mnie!
-Jak mogłeś zgubić ten zakręt! Harry, Liam nas zabije jak się spóźnimy, a mamy dokładnie minutę na dojechanie a jesteśmy w dupie, no chyba że masz swoją magiczną różdżkę.!
-Różdżkę to ja mam, tylko nie wiem czy ona w czymś pomoże.
-Ugh, Harry!
-To przez ciebie gdybyś mi tych zdjęć teraz nie pokazywała, jechałbym jak trzeba!
-Oczywiście teraz to wszystko moja wina!- Widziałem jak bardzo jest wściekła, wściekła na mnie. Wiem że Liam będzie zły, bo mu obiecałem że przyjedziemy wcześniej a tym bardziej że Niall i Ruth lecą na to wesel. Sięgnąłem po nawigacje, to schowka i sprawnie ją uruchomiłem wprowadzając adres naszego domu.
-I nie można było tak od razu?!
-Dobra oddychaj, bo zaraz osobiście ci przywalę.- Zdenerwowany trzymałem, wręcz ściskałem kierownicę. Uwielbiam tę dziewczyną, ale na prawdę czasem ciężko jest się z nią porozumieć. Długo pomiędzy nami trwała cisza, jedynie w tle leciała muzyka.
-Dziękuje Harry....
-Za co? Za śniadanie czy za wynalezienie nawigacji?-Zapytałem ironicznie.
-Za wszystko, za to co dla mnie robisz, nawet za to że potrafisz mnie uciszyć.- Umilkła. Uśmiechnąłem się do niej nieśmiało, przez co zapomniałem spojrzeć na drogę.
-Hamuj!- Gwałtownie wcisnąłem pedał. Na szczęście zachamowałem wystarczająco wcześnie aby nie przejechać starszej pani. Jednak ona wydawała się być bardzo zdenerwowana.
-Dlaczego ona sie tak na mnie gapi?- Zapytałem jakby sam siebie.
-Spokojnie, może sie jej spodobałeś.- Ruth zaczęła się śmiać, co nie umkło uwadze starszej pani. Wzięła zamach i uderzyła z całej siły w maskę samochodu, po czym jakby nigdy nic odeszła wraz ze swoim pieskiem. Słyszałem tylko śmiech dziewczyny która ledwo łapała powietrze, aż sam zacząłem sie śmiać pomijając wgniecenie dosyć spore na masce. Reszta drogi minęła spokojnje. Po pół godzinie jazdy dotarliśmy do domu, wręcz wbiegając do salonu i dysząc przy tym niezmiernie.
-Pół godziny spóźnienia.
-Oj bo ty jesteś taki punktualny. Kiedyś miałeś przyjechać o czternastej przed trasą koncertową a spóźniłeś się o jakieś dwa lata, więc mi tego nie wypominaj Li.-Widać było że te słowa dużo kosztowały Ruth, szybko opuściła pokój witając sie jedynie z Niall'em. Na sofie tyłem do mnie siedziała jakaś dziewczyna, nie widziałem jej twarzy więc ciężko było stwierdzić kto to. Po chwili nieśmiało sie odwróciła, a na mojej twarzy zagościł uśmiech zmieszany z zaskoczeniem.
-Cara!

Ruth
Kierowałam sie na piętro, w stronę swojego pokoju. Musiałam sie szybko spakować, umyć ogólnie przygotować by nie wyglądać jak lump z pod supermarketu. Wbiegłam do sypialni rzucając torby z ubraniami i torebkę w kąt niedaleko łóżka, zasunęłam zasłony i zamarłam.
-Aaaaaa!! Chcesz żebym na zawał tu padła?!
-Myślałem że sie ucieszysz kiedy mnie zobaczysz...
-Jack, bardzo sie cieszę, ale mnie wystraszyłeś.- Uśmiechnęłam się lekko.- Niestety chyba nie pogadamy za długo, musze sie pakować.
- Tak, Niall mi wspominał. Szkoda bo myślałem że zabiorę cie do Nowego Yorku, cały czas mamy wakacje.
- Za tydzień mam czas, a póki co pomóż mi sie pakować.- Chwyciłam go za rękę ciągnąc do garderoby. Pokazałam mu sukienkę wraz z butami i to jak sie prezentowałam w wybranej kreacji. Cieszyłam się niezmiernie że znowu go zobaczyłam, znowu miałam go blisko przy sobie mojego prawdziwego przyjaciela. Doskonale mnie znał, mogłam mu wszystko powiedzieć, nawet to czego sie wstydzę. Był niesamowity. Spakowałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy i te troche mniej potrzebne, a moja torba była możliwie wypchana.
- Na ile ty tam jedziesz? Na miesiąc?- Usłyszałam za sobą dławiącego sie ze śmiechu Jake.
- Na tydzień dokładnie. Zniesiesz tą torbę na dół?- Zapytałam grzecznie. Jake szybko chwycił za bagaż i wyszedł za drzwi. Nie miałam wiele czasu na przygotowanie sie do wyjścia. Zdążyłam wziąść szybki prysznic, wcisnąć na siebie szorty, białą bokserke i czarną skórzaną kurtkę. Usta musnęłam czerwoną pomadką, założyłam złoty naszyjnik i czerwone szpilki, a włosy rozpuściłam. Zgarnęliśmy torebkę z brzegu łóżka i pobiegłam na dół. Wszyscy już czekali na  dole żeby sie pożegnać, jakbyśmy mieli już nie wrócić. Mimowolnie sie uśmiechnęłam, to miłe że będą tęsknić mimo że to tylko krótki okres czasu na osobności. Przytuliłam każdego z osobna, sprawnie omijając przy tym Zayn'a i jego narzeczoną, a na koniec zostawiłam Harry'ego. Za nim chyba najbardziej będę tęsknić. Ku mojemu zdziwieniu do jego ramienia przytulone stała nieznajoma mi dziewczyna, ale tak jakbym ją już kiedyś widziałam.
-Hej, Jestem Cara a ty za pewne Ruth.
-Taa. Hej a jesteś tu ponieważ....?- Kiedy widziałam jak tuliła ramie chłopaka, mój mózg sie gotował. Mimo że jest tylko dobrym kolegą, to byłam cholernie zazdrosna. Co w zasadzie w moim wypadku jest normalne.
- Właśnie przyleciałam z Australii, więcod razu przyszłam do Harry'ego. Przyjaźnimy sie.- Oznajmiła bardzo miłym tonem. Wydawała sie być bardzo miła, oczywiście kojarzyłam ją z mediów ale w rzeczywistości jest jeszcze ładniejsza. Moja zazdrość opadła i lekko sie uspokoiłam.
-Miło cie poznać. Przy okazji masz świetne szpilki od Loubotin'a.
- Skąd wiedziałaś? Dziękuje, ty również. Jak sądzę z edycji limitowanej Karl'a Lagerfeld'a.- Uśmiechnęłam sie łagodnie i jeszcze raz wszystkich pożegnałam. Razem z Niall'em wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy na lotnisko Heathrow. Telefon charakterystycznie zawibrował w mojej kieszeni. 

             Hey, tęskniłaś za mną
            Mam nadzieje że tak, bo już
            niedługo sie spotkamy. A każdy
         kto stanie mi na drodze zostanie
       zniszczony tak jak ty..... Pamiętasz 
      moją zasadę? Przyjaciół miej blisko, wrogów jeszcze bliżej. 
        
                                    -buziaczki Emily


_____________________________________________
przepraszam że tak późno, tylko tyle powiem bo zawaliłam i to strasznie...
i tak was kocham <3
rozdział średni, ale starałam się napisać żebyście miały co poczytać :*
 
Alicee