sobota, 23 marca 2013

Szybko, weźcie mu tego kota, bo go jeszcze czymś zarazi!

Chapter six
Ruth
-Narkotyki?!-Usłyszałam donośny głos Liam'a
To już po mnie...
No to chyba właśnie mam przejebane i moje życie straciło najmniejszy sens. Tak na prawdę nigdy nie miało, co za różnica i tak nikogo nie obchodzę. Rodzice od zawsze byli zabiegani, zawsze to praca była ważniejsza niż ja, nigdy nie byli na moich urodzinach bo zawsze coś im wypadło, nie wiem nawet czy wiedzą jak mam na imię. Kiedy Nicole się wyprowadziła, byłam załamana, czułam jakbym traciła siostrę mimo że cały czas będę z nią w ciągłym kontakcie. Dzwoniłam do niej jak miałam problem, a ona zawsze starła mi się pomóc, myślałam że tak samo będzie z Liam'em kiedy wyjedzie..Często musiałam coś poświęcić, żeby spędzić z rodzicami choćby te głupie kilka minut na rozmowie. Teraz nagle zaczęli się mną przejmować, kiedy to ja ich nie potrzebuję. Dobrze pamiętam czasy kiedy, to ja byłam odstawiona w kąt jako ta zła, a mój starszy brat zbierał wszystkie pochwały i to on był na pierwszym miejscu. Często czułam się odrzucona, ale tylko przez rodziców. Li zawsze mnie rozumiał, na Nicole też zawsze mogłam liczyć choćby nie wiem co, a moi przyjaciele byli jedyni w swoim rodzaju i to oni mi pomogli i wyciągnęli z opresji. Już po śmierci mojego chłopaka, przez głowę przelatywały mi miliony pomysłów jak można kreatywnie skończyć życie, ale to oni mnie powstrzymali i to dlatego jeszcze żyję. Najlepszym był chyba, skok na bange bez liny, to był zajebisty pomysł. Czasami żałuje że nie zrobiłam czegoś głupiego, że się nie zabiłam. Może na tym drugim świecie, byłoby mi dużo lepiej. Lecz to cały czas jest ucieczka od problemów, a ja chcę im stawić czoła. Chcę pokazać rodzicom że ja też potrafię coś osiągnąć, że jestem silna i potrafię wygrać i się podnieś. Spełnię obietnicę jaką złożyłam temu którego cały czas kocham i jego cząstka ciała jest cały czas w mym sercu i się nie poddam. Wiem, że rozdrapywanie starych ran, nie jest najlepszym wyjściem, ale ja i tak nigdy nie zapomnę o traumatycznych wydarzeniach z mojego beznadziejnego życia które sprawiło mi tyle powodów do smutku czy płaczu.  To wszystko tam gdzieś zostaje, i nie wymażesz tego jak kreski narysowanej w notatniku, ołówkiem. Tak prawdę mówiąc nigdy mi niczego nie brakowało, dostawałam to czego chciałam, tylko jakoś tak rodziców mi brakowało, od zawsze. Jak byłam małą dziewczynką nie mogłam nic zdziałać, inne dzieci odbierali rodzice i wspólnie szli na lody, a mnie odbierała albo Dorota albo Li. Nie przychodzili na moje przedstawienia, ani inne występy publiczne. Tłumaczyli mi że mają dużo pracy, że bardzo im przykro z tego powodu. Dostawałam od nich drogie prezenty, ale byłam wychowywana tak na prawdę przez starsze rodzeństwo. Nie lubię o tym opowiadać, bo to nie jest najlepszy temat do rozmów, a zwłaszcza teraz kiedy ich tak bardzo nienawidzę ale mimo wszystko zawsze będą częścią mnie. Nie zdawałam sobie sprawy z wielu rzeczy, ale od zawsze czułam się odrzucona przez rodziców. Lecz uważam że moje dzieciństwo było udane ale nigdy im tego nie wybaczę. Na wybaczenie trzeba zasłużyć, a oni w żadnym calu na to nie zasłużyli. Nawet chyba nie zdają sobie sprawy z tego co zrobili, z tego co w sumie cały czas robią. Moja babcia, była częstym gościem naszego domu, z czego strasznie się cieszyłam. Bawiłyśmy się, śmiałyśmy a w późniejszych czasach często rozmawiałyśmy. Potrafiła mnie pocieszyć i podnieś na duchu, nadal często do niej dzwonie. Mama jednak nie za bardzo przepadała za wizytami babci, zawsze próbowała jakąś głupią sugestią ją wyprosić. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, ale teraz kiedy wszystkie wspomnienia nachodzą moją głowę, wydaję mi się że babcia wiedziała coś czego ja nie powinnam się dowiedzieć. Mama coś ukrywała i cały czas to robi. Wiem że jestem silna, przynajmniej staram się, a wszystko cokolwiek matka ukrywa wyjdzie na jaw, najmniejszy szczegół, sekret i ja tego dobrze dopilnuję. Największy mój problem, stoi przed łóżkiem szpitalnym i czeka na wyjaśnienia, które ja chcę ukryć. Narkotyki cały czas stanowią jakąś cząstkę mego życia, niestety. Życie jest takie że trudno z nim wygrać i przejąć kontrole, nigdy nie wiesz czego możesz się spodziewać, kto stanie na twojej drodze, czy kiedy twe życie się zakończy. Decyzję które podejmujesz, nigdy nie są ani nie będą przypadkiem, dla mnie przypadki nie istnieją. Chciałam sensownie wytłumaczyć, te za istną dawkę narkotyków w moim organizmie, lecz nie chciałam żeby cała prawda o moim nałogu wyszła na jaw. Ja mu już nie ufam, jest dla mnie obcym człowiekiem który cały czas jest dla mnie ważny ale już nie tak bardzo jak kiedyś. Coraz bardziej się oddalamy od siebie, cały czas jest moim bratem ale jest mi obojętny. Jednak niestety jestem tą sentymentalną idiotką, dla której wszystko ma jakieś, nawet najmniejsze znaczenia i wartość. Więc bałam mu się tego wszystkiego powiedzieć, bałam się jego reakcji. Nie wiem co mógłby zrobić z tą informacją, w jaki sposób by ją wykorzystał. Pewnie efekt końcowy będzie taki że dziwnym trafem rodzice o wszystkim się dowiedzą, bo Liam to bezuczuciowa gnida. Po woli ta cała sytuacja mnie przerasta. Dlaczego?! Bo wiem że on tak łatwo nie odpuści, kiedyś znał mnie tak dobrze że wiedziała kiedy jestem smutna, kiedy kłamie, kiedy potrzebuję po prostu zostać sama. Teraz patrzy na mnie z żalem, bólem czy tęsknotą, co widać w jego oczach jak na dłoni. Te jego brązowe tęczówki wpatrujące się we mnie z coraz większym bólem, przeszywały mnie na wskroś, wywołując mieszane uczucia. Nie chciałam go ranić, ale on sam wie co źle zrobił i że to on zawinił a nie ja. Z powrotem oparłam głowę o białą poduszkę, pod którą ciężar mojej głowy się lekko zapadł. Westchnęłam ciężko, przymknęłam powieki i miałam nadzieję że odejdzie. Myślałam że teraz, mnie zrozumie i sam odpuści ale to chyba nie przeszło mu nawet przez myśl. Bywa uparty, niezależny, wrażliwy ale też stanowczy. Często robi dobrą minę do złej gry, przez co sam się kompromituje. Wiem jednak że on łatwo nie odpuści, jednak wiem że nie chcę mnie zranić, chce pogadać tylko nie wie jak. Jego charakter odkąd pamiętam był trudny i nie chciał zawierać nowych znajomości ale zawsze gdzieś w głębi duszy otwierał się do ludzi. Liam nie jest już taki jak kiedyś. Nie jest małym bezbronnym chłopcem z wielkimi marzeniami, jest stanowczym, niezależnym ale cały czas chłopcem. Nie dorósł na tyle by mógł się nazywać mężczyzną. Dla prawdziwego mężczyzny nie liczy się wielkość bicepsa a rodzina. On cały czas jest takim chłopcem, który próbuję odnaleźć siebie ale źle szuka. Kiedy jeszcze chodził do szkoły, nie był zbyt popularny czy lubiany. W szkole nigdy nie miał łatwego życia, koledzy mu dokuczali, śmiali się i nikt wtedy nie był w stanie docenić jego tak wielkiego talentu, jakim był śpiew. Nie raz chciałam mu pomóc, żeby się przełamał i pokazał im że on też zasługuje na coś więcej niż kpiny w jego stronę, jednak wiedziałam że to by tylko może pogorszyć sprawę. Dopiero teraz, po tylu latach uświadomiłam co tak na prawdę Liam przechodził. Przez ten cały czas starał się być silny, bez względu na wszystko nie zwracał uwagi na zaczepki innych. Nie poddawał się, mimo iż było tak wiele przeszkód, czego nie mogę powiedzieć o sobie. Boję się walczyć, boję się że stracę nagle zupełnie wszystko, boję się być silna. To strach mnie rujnuje i sprowadza na dno i niszczy to na co tak wiele pracowałam. Nie wiem co czeka mnie dalej, czy nowa miłość, czy nowe znajomości czy śmierć ale wiem jedno że się nie poddam i będę silna. Bo chcę wszystkim którzy we mnie nie wierzą, że jestem cokolwiek w stanie osiągnąć, że jestem coś warta pokazać że potrafię zrobić więcej niż im się wydaję. Dla mnie to jest tak cholernie trudne, że nie jestem w stanie uwierzyć w samą siebie. Mam wiele mieszanych uczuć, co do mojego życia, wiele chciałabym w nim zmienić a jednocześnie by zostało tak jak jest. Jestem strasznie niezdecydowaną osobą, co wiele rzeczy potrafi utrudnić, to chyba jedyna cecha, której nie staram się udawać. Od zawsze byłam niemiła, chamska a w późniejszych czasach już nawet szkoła, która była tak dla mnie ważna, straciła sens. Prawie przez całe moje życie starałam się udawać osobę, która w żadnym nawet najmniejszym calu nie przypomniała by mnie. Kiedyś byłam jednak inna, zdecydowanie inna a życie mnie zmieniło na tyle że stałam się chamską, pyskatą, flirciarą. Nikt jednak nie ma prawa mnie oceniać, jak się mawia "nie oceniaj książki po okładce". Może traktuję ludzi z góry ale nie ufam ludziom, ale udaję odważną dziewczyna która nikogo się nie boi. Kiedy ktoś zadałby mi pytanie czy to dobrze że ludzie się zmieniają, nie potrafiłabym odpowiedzieć. To trudne pytanie, bo wiele ludzi zmienia się na gorsze, inni na lepsze, a jeszcze inny się nie zmieniają. Byłam kiedyś miłą dziewczynką, ale uświadomiłam sobie że nie warto się starać, skoro inni traktują cię jak śmiecia, nie powinny być lepiej traktowane niż traktują innych. Leżałam z przymkniętymi oczami na pierzastej poduszce, cały czas rozmyślając nad swoim życiem, kiedy usłyszałam trzask drzwi, po czym ściszony głos mojego biologicznego brat.
-Powiesz mi o co chodzi z tymi narkotykami?-Zapytał, podnosząc ton głosu pod koniec swojej wypowiedzi. Wiedziałam że nie odpuści, ta cecha jest chyba rodzinna. Powiem mu to co powinien wiedzieć, a raczej to co chcę żeby wiedział. Ja nie ufam mu już tak jak kiedyś, teraz jest dla mnie tylko człowiekiem, nikim więcej. Mnie nie obchodzi to jaki kto ma status, czy jest gwiazdą porno czy mieszka w małym domku za miastem, dlatego nie wyróżniam go w żaden sposób. Ma piękny głos, nie mogę zaprzeczyć, poświęca się dla innych ale dla mnie nie zrobił nic.
-Pewnie ktoś na imprezie mi czegoś dosypał.-Odpowiedziałam, a mój wzrok od razu skierowałam w stronę czystego okna z widokiem na ulicę. Jak zwykle pogoda w Londynie pozostawiała dużo do życzenia. Chciałam uniknąć tych jego podejrzliwych spojrzeń w moim kierunku, gdyż on zawsze wie kiedy kłamie, kiedy coś mnie gryzie, kiedy jestem smutna. Wspomniałam już o tym że rozumieliśmy się bez słów i bez problemu się porozumiewaliśmy telepatycznie, jednak ta zdolność już dawno wygasła.
-Takie kity, to nie mnie wciskaj! Powiedz mi prawdę, czy ja tak wiele wymagam?! Cały czas mnie okłamujesz! Ćpasz?- Zapytał ponownie.
-Zrozum powiedziałam ci tyle ile powinieneś wiedzieć! To chyba ja powinnam cię obwiniać o to że nie mówisz mi prawdy! Wyjdź!- Krzyknęłam i z powrotem opadłam głową na łóżko. Staram się przestać, ograniczyć ilość używek, ale kiedy każdy mi to wypomina, przypomina ja nie daję rady. Ja chcę po prostu o tym zapomnieć, wyrzucić z pamięci te żenujące sytuacje gdzie zrobiłabym wszystko za jedną kreskę narkotyków. Jego wypowiedź sama w sobie była żałosna. Przecież to on mnie okłamuję, to on cały czas coś ukrywa i ma jakieś układy z rodzicami za moimi plecami. Nie powinnam mu dawać cienia szansy na jakiekolwiek wybaczenie z mojej strony, a ja jak skończona kretynka się zgodziłam. Przez kolejne kilka sekund, a może minut leżałam bezczynnie, czekając aż odpowie lub wyjdzie. Gdy usłyszałam kilka cichych przekleństw wypowiedzianych z ust Liam'a. Odwróciłam wzrok w jego stronę i ujrzałam te zniewalająco piękne tęczówki, które przyglądały mi się z takim bólem, troską i żalem wymalowanym w samym ich środku. Poczułam małe ukłucie w sercu, kiedy przypomniałam sobie, jak bardzo był kiedyś dla mnie ważny. Oczy aż napuchły, serce zaczęło walić szybciej, a policzki zbladły.
-Zrobię wszystko żebyś mi znowu zaufała, chciałbym z tobą pogadać, odbudować to co było ale ty mi nie dajesz na to szans. Mimo wszystko odzyskam cię.- Oznajmił, a ja wypuściłam powietrze z ust i zamknęłam oczy. Zostałam sama, bez żadnej żywej duszy dookoła mnie, a towarzyszył mi tylko rytmiczny pisk urządzeń podpiętych do mojego nagiego ciała. Leżałam bez ruchu, rozmyślając nad głupimi bez sensownymi pytaniami, dlaczego niebo jest niebieskie, dlaczego oddychamy, co to jest prawdziwa miłość. Moje myśli cały czas krążyły wokół dziwnych lub nie istniejących rzeczy. Otworzyłam lekko oczy i spojrzałam na chmury za oknem, na ledwo widoczne, blade słońce i samochody jeżdżące z ogromną prędkością. Po chwili usłyszałam cichy ledwo słyszalny dźwięk otwierających się drzwi szpitalnych. Spojrzałam w tym kierunku z którego dobiegały ciche dźwięki i ujrzałam czwórkę przyjaciół. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech a humor się od razu poprawił. Usiadłam podpierając się na łokciach i obserwowałam ich ruchy. Mike trzymał w ręce jakieś duże pudło, zdziwił mnie tak dziwny przedmiot tym bardziej w sali szpitalnej, ale pozostawiłam to jako zagadkę. Wszyscy po kolei się przywitali i usiedli tusz obok mojego łóżka na krzesełkach. Przyglądali mi się z chytrymi uśmiechami na twarzy. Mój wzrok wędrował od jednego do drugiego, przyglądając się dokładnie ich ruchom. Nie chciałam być podejrzliwa, więc jak dotąd siedziałam cicho, tylko im się przyglądając, jednak bardzo chciałam się dowiedzieć co ukrywają w tym pudełku z którego dobiegały ciche szelesty. Nie zawsze lubiłam niespodzianki, nie raz sprawiły mi przykrość, ale nie raz sprawiły mi wiele radości i szczęścia.
-Dobra, co jest w tym pudełku?- Zapytałam. Moja niecierpliwość i ciekawość wygrały. W naszym zwyczaju nie należało kupować prezentów, drogich biżuterii czy dziesięciu milionów w gotówce tylko dobry kop w dupę czy choćby całus w policzek. Nigdy nie kupowaliśmy sobie prezentów, na żadne okazje, nam zależało na tym by spędzić każdą możliwą chwilę w swoim towarzystwie. Więc tym bardziej, zdziwiło mnie ogromne pudło z czerwoną kokardką na przodzie. Wiele osób było aż zdziwione tym jak bardzo ważna jest dla nas przyjaźń, byli też tacy co uważali że nie warto aż tak angażować się w coś, co ich zdaniem nie ma sensu. Przyjaźń jest tak samo ważna jak ludzkie życie, jak łyk wody dla pragnącego, jak chleb dla głodnego. Nie raz się kłóciliśmy, wyzywaliśmy czy wyrzekaliśmy, ale zawsze się godziliśmy, dochodziliśmy razem do kompromisu. Nie uznaję ludzi którzy tym gardzą, po prostu oni dla mnie nie istnieją. Kiedy spojrzałam błagającym wzrokiem na Mike, podniósł pudełko, które chwilę temu leżało na ziemi i otworzył je. Na mojej twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech niż wcześniej, oczy się zaszkliły, po czym wypłynęła pojedyncza łza szczęścia. Ujrzałam pięknego perskiego kota, z oczkami jak niebieski ocean a sierścią jak cappuccino, kremowe z brązem gdzieniegdzie. Uwielbiam zwierzęta, od zawsze je kochałam. Zabiłabym każdego kto się znęca nad biednym, bezbronnym zwierzęciem, lecz nie mogę. Życie jest okrutne i trudne, ale żeby było lepiej nie można czekać na cud, trzeba działać i przestać się bać by wygrać. Wiem jak bardzo jest to trudne, bo cały czas powtarzam sobie te słowa w myślach, i to nie jest łatwe, lecz nie zawsze jest się zwycięzcą, ale zawsze można próbować. Nagle zaczęłam się śmiać, zupełnie nie wiem z jakiego powodu. Ten kot przypominał mi całe moje dzieciństwo, bo przypomniał mojego kota, bardzo podobnego. Znalazłam go nad rzeką, całego przemoczonego i brudnego, po czym przyniosłam go do domu, byłam wtedy taka szczęśliwa że mam kota, przez co nie spuszczałam z niego wzroku. Pamiętam jak mamę to irytowało, cały czas się nim opiekowałam, karmiłam czy bawiłam, kiedy szłam na kolację brałam go ze sobą, kiedy się ubierałam pytałam go o zdanie, był dla mnie na prawdę ważny. Kochałam go, lecz pewnego dnia odszedł, dobrze wiedziałam że tak musi być, ale byłam jeszcze mała i nie rozumiałam tego, nie chciałam żeby tak było. Te wszystkie miłe wspomnienia, nawiedziły mój umysł i przeszedł mnie przyjemny dreszczyk. Znowu usłyszałam trzask drzwi, a do sali wbiegła piątka chłopaków. Nie miałam ochoty teraz się z nimi wszystkimi kłócić, dlatego postanowiłam się do nich nie odzywać. Nie przepadam za nimi, może ich nie znam ale jak na razie nie chcę poznawać, no oprócz Niall'a. On na prawdę bardzo mi pomógł i wysłuchał, za co jestem mu niezmiernie wdzięczna, chciałabym żeby reszta ludzi była taka jak on. Jest na prawdę miłym chłopakiem i chyba tylko on mnie, wywarł na mnie dobre wrażenie. Moje rozmyślenia przerwał pisk. Podskoczyłam aż wrażenia, kiedy zobaczyłam jak Harry tuli się do mojego kota.
-Szybko, weźcie mu tego kota, bo go jeszcze czymś zarazi!- Krzyknęłam szybko. Cała sal wybuchnęła gromkim śmiechem, a Alice szybko wyrwała mu kota. Spojrzał na mnie, jakby chciał mnie zabić, a następnie odwrócił się na pięcie i usiadł obok reszty chłopaków. Ja z triumfalnym uśmiechem na ustach, wzięłam kotka na kolana i zaczęłam go głaskać czy bawić się. Z mojej twarzy nie schodził uśmiech, cały czas się śmiałam, nawet Liam czy Zayn się zaśmiali, którzy cały czas byli ponurzy z żartów Justina albo z Lou i Niall'a którzy przez przypadek rozwalili jedno z szpitalnych łóżek, które było w sali w której się obecnie znajdowali. Harry cały czas siedział naburmuszony w kącie i klikał coś w telefonie. A mówią że to ja mam burzę hormonów i huśtawki nastrojów.
-A właśnie, Ruth w naszej skrzynce był list do ciebie.-Podał mi przesyłkę, jeden z chłopców.
-Dzięki.- Oznajmiłam i odłożyłam małą, schludną kopertę na stolik obok łóżka. Naszą zabawę przerwał wchodzący lekarz w białym fartuchu. Szybko podrzuciłam kota, Alice która sama nie wiedziała co z nim zrobić i dała go Harre'mu który szybko schował go pod swoją marynarkę. Zupełnie zapomniałam że nie można wprowadzać tutaj zwierząt, a pora odwiedzin już dawno się zakończyła. Starszy pan wyprosił wszystkich, sprawdził kilka podpiętych do mnie urządzeń i pytał o mój stan samopoczucia.
-Przepraszam, a kiedy będę mogła pójść do domu?
- Jest coraz lepiej, organizm już normalnie funkcjonuje, więc jakieś dwa do trzech dni.-Uśmiechną się lekko i wyszedł. Odetchnęłam z ulgą, ułożyłam się wygodnie na poduszce i przyglądałam się sali z coraz większym zainteresowaniem niż wcześniej. Kiedy mój wzrok napotkał kopertę, którą niedawno otrzymałam, więc po chwili zastanowienia postanowiłam ją otworzyć. Nie wiem kto w tych czasach wysyła listy pocztą, zamiast telefonem komórkowym. Przez chwilę siłowałam się z otwarciem, lecz nie miałam na to siły ani czasu więc po ludzku rozerwałam ją.

"Mam nadzieję że pamiętasz swoją najlepszą przyjaciółkę?! Kochanie myślisz że jak uciekniesz, nie znajdę cię? Mylisz się...Do zobaczenia, już niedługo. Jack chyba już nie pomoże.."
Życie starci sens, wraz z moim przyjazdem.
Szykuj się.....
 Twoja suka...  
Mój wyraz twarzy zmienił się diametralnie kiedy przeczytałam treść jaką zawierał list. Myślałam że to już koniec z przeszłością, tą złą, znienawidzoną przeszłością. Ja zawsze muszę mieć pod górkę, zawsze musi coś się stać mimo iż tak się staram zmienić swoje życie, ale przeszłość prześladuję mnie na każdym kroku. Moje życie, mi nie przeszkadza, mi jest tak dobrze lecz to przeszłość daję mi do myślenia. Nie wiem, czy ten list brać jako groźbę z jej strony czy może chciała mnie nastraszyć, ale zaczynam się bać, ona jest nieprzewidywalna. Bałam się że jeśli, tu przyleci wszystko wyjdzie na jaw, dawna ja i to mnie zniszczy. Znam ją z Nowego Jorku, była moją przyjaciółką, która sprowadziła mnie na tą złą stronę. Zawsze robiłam to co ona chciała, nie wyszło mi to na dobre. Dopiero kiedy poznałam Jack'a, Kate, Stacey i David, to oni mi pomogli z tego wyjść a potem wysłaliśmy ją, do internatu pod Wiedniem. Myślałam że to już koniec, że odpuści jak wyjedzie i nie mam pojęcia jakim cudem znowu mnie znalazła. Kiedy czytałam ten list po raz kolejny i kolejny cały czas przez głowę przelatywały mi miliony myśli. Chciałam z kimś pogadać, po prostu powiedzieć to co czuję, nie wiem dlaczego ale pierwszą osobą jaka przyszła mi na myśl był Liam. Wiem że nie mogę mu powiedzieć wszystkiego, ale nie chcę być teraz sama. Wzięłam biały telefon do ręki i wykręciłam numer, który znałam już na pamięć. Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał....
-Halo?-Usłyszałam  zaspanym głosem chłopaka, po drugiej stronie telefonu.
-Hej, to ja. Mógłbyś do mnie przyjechać?- Zapytałam niepewnie. Nie wiedziałam czy się zgodzi, tym bardziej że ostatnio tak strasznie na niego nawrzeszczałam. Sama nie byłam w stanie powiedzieć, dlaczego zadzwoniłam akurat do niego, chociaż nie chciałam go widywać na oczy przez ostatnie kilka dni.
-Jest czwarta nad ranem. Coś się stało?! Już jadę.- Oznajmił, po czym się rozłączył. Nie pozwolił mi nawet dojść do słowa, po prostu zakończył rozmowę słowami "Już jadę". Jednak gdzieś w głębi duszy, poczułam ulgę, taką przyjemną. Wiem że robię dobrze, o tym że chcę mu opowiedzieć o tym co czuję. Nie miałam nawet pojęcia że jest już tak późna pora, a powieki same się przymykały. Czekałam, wpatrując się w okno, po którym ciężkie krople deszczu bezwładnie spływały. Niebo zachmurzone, ulice szare i smutne, uliczne latarnie lekko zapalone a ulice prawie bez żadnego ruchu. Usłyszałam lekko uchylające się drzwi, a do sali wszedł Liam. Oparłam się jak zwykle o poduszkę i czekałam na reakcje chłopaka. Teraz kiedy nastała głucha cisza pomiędzy nami, zaczęłam mieć pewne wątpliwości. Bałam się że nie zatrzyma tych informacji wyłącznie dla siebie, na czym mi bardzo zależy. Zaufałam mu teraz na tyle, że chcę mu opowiedzieć o kilku latach życia, o których mało kto wie, dlatego tak się tym przejmuję. Siedzieliśmy w ciszy, wpatrzeni w siebie. W jego oczach nie dostrzegałam emocji, widziałam tylko że był trochę zestresowany bo mu się ręce trzęsły ale widać było że chciał jak najlepiej.
-Więc?- Usłyszałam cichy głos, który rozniósł się po całej sali. Raz się żyje.

_____________________________________________________
Od dziś wszystkie rozdziały zapisuję na pulpicie zanim wyjdę z bloggera!
Cały rozdział mi się usuną, myślałam że się normalnie zabiję, no ale napisałam
nowy, troszkę go skróciłam więc nie należy do najdłuższych i szczerze mówiąc nie należy
też do najlepszych, trochę się tu dzieję. Strasznie was przepraszam, bo obiecałam
że ten rozdział będzie szybciej, a jest jeszcze później ale też mam tyle na głowie, jeszcze
nos złamałam jak byłam na turnieju piłki nożnej, na a na dodatek musiałam go pisać od nowa ;/
Pozdrawiam miśki i całuję <3 :**
Komentujcie i obserwujcie :D
Julaa



piątek, 8 marca 2013

Czasem warto upaść, by zobaczyć kto cię złapie

Chapter five
Ruth
W mojej głowie echem odbijało się jedno małe słowo. Tak bardzo znienawidzone, tak bardzo zapomniane przez mój umysł. Siedziałam w bezruchu, chcąc zapomnieć nieprzyjemnych wydarzeń, które nie dawały mi spokoju. Moje sumienie nie dawało mi spokoju o momentu wydarzenia się tragedii w moim życiu. Od momentu usłyszenia tych kilku słów z ust lekarza, nie lubię takich miejsc, nie lubię patrzeć na ludzkie cierpienia, na to jak walczą o życie czy zamykają oczy już na wieki. Chciałabym wrócić do czasów, kiedy nie obchodziło mnie nic innego jak nauka, szczęście, przyjaźń, do tych czasów kiedy życie wydawało się takie beztroskie. Nie powiedziałabym że jest mi źle, bo tak nie jest, ale nie jestem szczęśliwa tak jak kiedyś ja już nie mam tego kogoś co kiedyś. Być może dla niektórych bywa to dziwne że rozdrapuje stare rany, że cały czas o tym nie mogę zapomnieć ale nie wiedzą jak to jest. To jest strasznie trudne, te przepłakane noce, ta bezradność i wrażenie że wszystko to twoja wina. Bo cały czas obwiniam siebie za to co się wydarzyło.
"Wsiadłam na czarny sportowy motor, z białym kaskiem na głowie przytulając się z całych sił do torsu chłopaka. Cieszyłam się że nie zapomniał o naszej rocznicy. Dookoła wszystko wydawało się takie same, najważniejsi byliśmy teraz my. Kochałam go, strasznie go kochałam. Zależało mi na nim jak na nikim innym. Dojechaliśmy na wzgórze, z którego rozciągała się piękna panorama wszędzie ciemno, a jedynym światłem które nas otaczało był księżyc i z daleka widoczne latarnie. Usiadłam na miękkiej, zielonej trawie przyglądając się wszystkiemu, a tuż obok mnie Nate. Siedzieliśmy w grobowej ciszy,niesamowicie przyjemnej ciszy, wtuleni w siebie. Nie były nam potrzebne słowa, rozumieliśmy się bez słów, nasz miłość opiera się na przyjaźni i szczerości. Zawsze mogłam mu o wszystkim powiedzieć, wyjawić największy sekret nawet ten najdziwniejszy ale potrafił go zatrzymać dla siebie i mnie zrozumieć.
-Pokaże ci coś.- Uśmiechną się cwaniacko i lekkim z trudem wstał i podał mi swoją ciepłą dłoń. Przyglądałam się jego sylwetce znikającej w ciemnej otchłani. Nie wiedziałam, co chciał zrobić dopóki nie ujrzałam rozpędzającego się motoru.
-Nie, Nate błagam przestań!- Krzyknęłam, jednak chłopak nie zareagował krzykną tylko -To dla ciebie, chcę ci pokazać jak bardzo cię kocham! Bałam się, ostatnio strasznie dużo trenował swoje niebezpieczne sztuczki. Chłopak nabrał rozpędu, po czym zrobił jakby to nazwać piruet z udziałem motoru, jednak nie zdołał wyhamować i wpadł w ogromne, iglaste drzewo.
-Nie!- Podbiegłam do niego z płaczem w oczach i przytuliłam jak najmocniej. Wybrałam numer pogotowia i czekałam przy jego boku aż się zjawią. Tak na prawdę czekałam na wyrok"
Cały czas siedziałam oparta o skórzane krzesło, zamyślona i rozkojarzona. Moje oczy lekko się zaszkliły, lecz nie okazywałam skruchy. Chciałam być silna i pokazać innym że mogę i potrafię to zrobić. Wstałam, podpierając się stołu o własnych siłach. Było to dla mnie trudne, nie mówię że nie ale mimo wszystko przezwyciężyłam ból.
-Gdzie ty idziesz? Jedziemy do szpitala!- Rozkazał zdenerwowany już Liam. Przystanęłam na moment podpierając się blatu po czym spojrzałam na wszystkich zgromadzonych przy stole. Moje oczy były już lekko podpuchnięte a policzki i usta zaczerwienione. Chciałam zostać tutaj, w tym przeklętym domu niż jechać do miejsca którego po prostu nie lubię. Które nie wiąże żadnych przyjemnych wspomnień, nawet najmniejszych.
- Nie pójdę do szpitala. Jeśli mnie nie rozumiesz to się w dupę pocałuj, ale ty tak na prawdę nic nie wiesz. Nikt z was mnie nie rozumie, nikt nie siedział zapłakany na białym sterylnie wyczyszczonym krześle i czekał na śmierć ukochanej osoby. Nie oczekuje litości, bo tego nienawidzę, chcę żebyście nie wtykali nosa w nie swoje sprawy. Zapamiętajcie to, wy jesteście dla mnie nikim.- Nie wydaję mi się żebym przesadziła, nic z tych rzeczy. Jak bym chciała pojechać do szpitala już dawno bym to zrobiła. Nie powinnam nic im mówić, nigdy nie potrafiłam trzymać języka za zębami. Niech wiedzą co o nich myślę. Ruszyłam w stronę schodów prowadzących na piętro. Ból przeszywał mnie na wskroś i nie zdołałam wejść po schodach. Usiadłam zrezygnowana na jednym ze szczebli, twarz schowałam w dłonie a umysł zgubiłam gdzieś w płynących łzach. Zagubiona w świecie, tak trudnym życiu zamknięta gdzieś tam daleko by nikt nigdy jej  prawdziwej nie odnalazł, idealna definicja mnie. Nie szukam miłości, przynajmniej tak myślę, być może właśnie tego mi brak ale nie ma czegoś takiego jak prawdziwa miłość. Już nie. Słyszałam kroki, zbliżający się ludzki organizm w moją stronę. Podniosłam obolałą głowę i spojrzałam przed siebie, gdzie stał ze rękami w czarnych dresowych spodniach, chłopak. Uśmiechną się lekko i podszedł jeszcze bliżej, a moją głowę z powrotem schowałam by była niewidoczna dla innych. Usiadł, blisko mnie, kładąc ciepłą dłoń na moim barku.
-Chcę zostać sama. Rozumiesz, kurwa czy nie?!- Bez żadnych czułości, czy chociażby spojrzenia w jego oczy wypowiedziałam te kilka słów. Chłopak o zniewalająco niebieskich oczach, nie spełnił mej prośby. Cały czas siedział w tym samym miejscu, z tym samym uśmiechem na ustach i wzrokiem skierowanym na moją osobę. Zrozumiałam że chłopak tak łatwo nie odpuści. Nie wiedziałam o co chodzi, chyba nawet nie chciałam wiedzieć, chciałam być sama. Spojrzałam na jego twarz, powiedziałabym zmartwioną twarz ale to chyba tylko złudzenie.
-Nigdzie nie pójdę. Może cię nie znam, ale to nie znaczy że nie zrozumiem. Chcesz kawałek?- Zapytał, wyciągając czekoladę z nadzieniem truskawkowym. W duszy się zaśmiałam, a na mojej twarzy zagościł mały uśmiech.
-Na prawdę myślisz że czekoladą mnie przekupisz? Wypchaj się, ale kawałkiem możesz się podzielić.- Urwałam kawałek, popularnej słodkości i włożyłam do mocno malinowych ust. Siedzieliśmy w ciszy, oboje zapatrzeni w pustą przestrzeń przed nami czyli po prostu w korytarz. Było tu wiele obrazów, zdjęć czy rzeźb. Każdy z tych chłopaków, jest na swój sposób inny, lecz każdego z nich nie lubię. Dlaczego?! Bo zabrali mi brata, może dlatego. Zachowuję się jak egoistka,  dobra to mogę przyznać ale tak już jest. Niektórzy są optymistami inni realistami a ja egoistką co i tak nie ma z tym nic wspólnego. Taka jestem. Ostatniego wieczoru, kiedy nie byłam do końca trzeźwa, polubiłam Zayn'a. Wydawał się taki inny, ale kiedy rano ocknęłam się z ogromnym bólem głowy zdałam sobie sprawę że on taki nie jest. On cały czas jest i będzie chłopakiem znanym z One Direction, który myśli że może mieć wszystko i wszystkich, ale życie nie jest bajką i nigdy nie będzie. Zastanawiam się, dlaczego blondyn nie uległ prośbom i zawzięcie siedzi obok mnie z ręką na moim ramieniu, mimo iż strzepuje ją co kilka sekund.
-Czego chcesz?- Zapytałam zirytowana.
-Chciałem pogadać..
-Ale o czym?
-O tobie.- Odpowiedział po chwili namysłu. Siedziałam z wyprostowaną nogą, na zimnych schodach, opierając się o kolejny stopień chłodnych schodów. Było to dziwne uczucie, ale też takie przyjemne, że chciała w ogóle ze mną gadać, mimo iż ja nie miałam najmniejszej ochoty. Nie odzywałam się ani słowem. Im to się chyba w głowie poprzewracało od tej jebanej sławy, bo myślą że mogą mieć wszystko, chyba że tylko ja odczuwam takie wrażenie. Nie znam ich, to prawda, ale na subiektywną ocenę wystarczy mi wydarzenia z ostatnich, no nie wiem jakiś dwóch lat by wiedzieć jacy są. Może i się mylę, ale nie mam zamiaru ich bliżej poznawać, nie ja po prostu nie chcę. Większość osób stwierdzi że jestem chamska w takiej sytuacji, ale to ja decyduję jak będzie wyglądać moje życie, nie oni. Ja wiem czego chcę, znaczy wiem czego oczekuję ale do tego daleka droga i nikt nie będzie mi mówić jaka jestem skoro mnie nie zna. Jestem trudna, zimna, inna....
-Słuchaj blondasku. Ja nie mam zamiaru z tobą rozmawiać!
-Dlaczego? Zrobiliśmy ci coś, że jesteś taka cięta?!- Chłopak krzykną z pełną buzią truskawkowej czekolady. Wydawał się taki niewinny i taki bezbronny ale on nie zdawał sobie sprawy jak wiele przez nich wycierpiałam i drugi raz tego nie powtórzę. Zrobili i to nie wiedzą nawet jak wiele. Miałam ochotę wyjść i nigdy nie wrócić. Jestem coraz bardziej słaba, nie daję sobie rady, życie mnie zmienia a ja już nie dam rady. Zawsze to ja jestem ta twarda, ta silna ale gdzieś tam jestem słaba,, strasznie słaba. Bo ja też mam uczucia, co też próbuje udowodnić ale bywa że w zły sposób to okazuję. Bywają dni kiedy jestem uśmiechniętą, zwyczajną, bywa nawet miłą dziewczyną ale to rzadkość. Bywają momenty w życiu kiedy masz ochotę przenosić góry, skakać po kwiecistych łąkach i opalać się na rozgrzanej plaży ale jest też tak że siedzisz zamknięta w pokoju, samotnie pijąc kakao z głową pomiędzy nogami, szlochając pod nosem. Moje życie opierało się głównie na niczym innym jak szczęściu i nie wiem dlaczego aż tak potem cierpiałam. Czym sobie zasłużyłąm na tyle cierpienia, na tyle płaczu, za jakie grzechy, tak jak mawiała moja babcia.
- Nie jestem cięta! Po prostu nie mam ochoty z wami gadać, szczególnie z wami..
-Ty nawet nas nie znasz, a zachowujesz się jak byś była rozkapryszoną nastolatką. Ile ty masz lat?! Ja chcę po prostu z tobą pogadać, ale ty mi nie dajesz szansy.- Chłopak zadziwił mnie swoją dorosłą wypowiedzią, gdyż nie wygląda ja, mój brat?! Wypowiedź ta była dla mnie po prostu śmieszna, ale zapamiętam ją i chyba dobrze powinnam się zastanowić nad jego słowami, mimo iż jego opinia mnie nie obchodziła. Nie interesuję się co inni o mnie myślą, nikt tak na prawdę mnie nie zna, nawet ja siebie dobrze nie potrafię zrozumieć a co dopiero zupełnie obcy człowiek. Nie lubię zarozumiałych  ludzi, ale nikogo nie obchodzi moje zdanie to dlaczego mnie ma obchodzić zdanie innych. Tak właśnie działa system, albo jesteś jak pacyfka i robisz wszystko by inni byli zadowoleni i cię lubili albo jesteś sobą i masz zdanie innych w dupie. Tak już jest, tak samo jak z życiem. Narodziny, dorastanie, śmierć. Po co marnować życie, na bycie kimś innym, skoro czas goni a ty masz go coraz mniej i nie wiesz kiedy przyjdzie śmierć.
-Powiedz a ty mnie znasz?! To może mnie nie oceniaj co?! Jesteś strasznie uparty przez co mnie jeszcze bardziej doprowadzasz do szału, więc lepiej się wycofaj zanim ci coś zrobię.
- Nie znam cię i nie oceniam. Wiesz opowiem ci coś. Sądzisz że my mamy łatwe życie, że kiedykolwiek tak było?! Mylisz się, bo nas nie znasz. Żaden z nas nie miał łatwo i nie ma. Zawsze jest pod górkę, ale idziemy dalej. Wiesz ile my mamy czasu dla siebie?! Wiesz ile my poświęcamy żeby nasi fani byli szczęśliwi?! Nie wiesz bo nigdy niczego nie poświęciłaś, my cały czas to robimy kosztem naszego życia prywatnego. Myślisz że dlaczego zerwałem ze swoją dziewczyną?! Bo nie miałem dla niej czasu. Wiesz jak Liam się stara cię odzyskać?! Ale ty tego nie widzisz bo twój egoizm wszystko przyćmienia. - Skończywszy swą wypowiedź skierował swój przenikliwy wzrok wprost na mnie. Nic nie zrozumiałam, zgubiłam się w tym wszystkim. W mojej głowie wszystko wywrócone zostało do góry nogami, a mętlik nie pozwalał racjonalnie myśleć. Nie potrafiłam mu uwierzyć, ale to jego opowiadanie było tak przekonujące że trudno było mu nie zaufać. Poświęciłam i to jedną z rzeczy najważniejszych w moim życiu. Liam'a. Oddałam go w brudne ręce show-biznesu myśląc że nie zostawi mnie samej. Naiwna byłam. On postąpił jak skończony dupek. Może się powtarzam, ale ja cały czas nie poznałam przyczyny jego nagłej zmiany wobec mnie, a tak bardzo chcę się przekonać co zrobiłam źle, czy miała dość mnie czy chciał odejść i nigdy nie wrócić. Ja już nie wiem co mam robić, ja nie wiem co się dzieje w okół mnie, ja nic już nie wiem. Nie wiem na czym stoję. Kruchy lód się roztapia a ja razem z nim, opadam bezwładnie w dół bez świadomości co zrobię. Wielu rzeczy żałuję, ale tak na prawdę dobrze się stało że Liam wyjechał do tego pieprzonego X-factora, bo już wiem jaki jest. Wiem że wcale nie jest idealnym już chłopcem. Wiele chciałabym odkręcić, wiele chciałabym wybaczyć, wiele chciałabym poświęcić. Ale nie mogę, bo nie umiem cofnąć się w czasie, bo nie mam czego poświęcić, bo porostu nie umiem. 
-Wiesz nie potrafię ci uwierzyć, mimo iż tak bardzo chciałabym.
-Ja chciałem tylko pogadać, ale nie chcesz to nie.- Podniósł się z zimnych schodów, otrzepał się kilka razy i poszedł dalej. Coś w duszy podpowiadało mi żebym go zatrzymała, żebym z nim porozmawiała ale coś podpowiadało mi żebym uciekła, odeszła jak najdalej. Byłam w rozterce. Czas płyną tak szybko, w mojej świadomości wszystko niewyobrażalnie się dłużyło i ciągnęło coraz dalej i dalej. Z chwilą kiedy chłopak się podniósł zrozumiałam coś bardzo ważnego. Że nikt nie jest idealny.
-Czekaj! Stój!!-Krzyknęłam za chłopakiem który coraz dalej się oddalał. Postanowiłam, chociaż go wysłuchać, nie od razu zrozumieć ale pogadać. Blondyn odwrócił się do mnie i spojrzał mi prosto w oczy. Dreszcz rozniósł się po moim ciele z prędkością światła.
- Co tym razem?! Wyśmiejesz mój styl chodzenia czy od razu sprzedasz mi lewy sierpowy?- Zapytał z sarkazmem w głosie, przez co po cichu się zaśmiałam. Gestem ręki wskazałam żeby usiadł obok mnie. Uczynił to o co poprosiłam. Przez pewien okres czasu, się do siebie nie odzywaliśmy, do czasu kiedy odważyłam mu wszystko powiedzieć. Jak na spowiedzi. Nie wiem dlaczego, akurat jemu to powiedziałam, o wszystkich problemach z policją, o miłości, o całym moim życiu. Słuchał mnie uważnie, przyglądał mi się uważnie nie spuszczając ze mnie wzroku. Powiedziałam mu o wszystkich moich rozterkach, uczuciach czy przeżyciach. Czułam że mogę mu o tym powiedzieć, że mogę mu zaufać co jest trudne w moim wypadku.
-Ruth, pójdziesz do szpitala? Proszę, kupię ci lizaka.- Oznajmił wesoły chłopak. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem. Niall, kiedy wreszcie dowiedziałam jak ma na imię i poznałam jego historie życie bez wątpienia poszłabym do tego przeklętego miejsca ale jak zwykle są jakieś komplikacje czy chwile zwątpienia. Zawsze będą. Zawahałam się kilka razy, jednak dobrze wiem że nie mogę wiecznie uciekać od życia czy choćby od głupiego szpitala. Nie mogę całe życie uciekać. Ucieczka to najgorsze wyjście które mogłam zastosować w sowim życiu, ja muszę walczyć, od tego jest życie a nie od srania w gacie. Podniosłam się z oziębłych schodów, po czym chwyciłam się ręki blondyna który mnie prowadził. Byłam mu wdzięczna, za to że pokazał mi co robię źle i jaka jestem. Potrafił mnie wysłuchać, jak przyjaciel a znam go zaledwie kilkanaście minut które tyle zmieniły już w mym umyśle i spowodowały zamęt którego chciałam się pozbyć. Ja muszę wiedzieć na czym stoję, muszę wiedzieć czego chcę ale ja tego po prostu nie wiem. Mam siedemnaście lat, a czuję się jak bezbronna, silna fizycznie, jednak słaba umysłowo dziewczynka. A mimo wszystko dążę jak najszybciej do osiągnięcia pełnoletności, do wolnego życia, ale czy ja jestem na to gotowa. Na inne życie, na to wszystko co mnie czeka nowego, jednak czy ten gówno warty dowód coś zmienia poza możliwością głosowania? Moje życie przypomina jedną wielką niewiadomą, jak w matematyce i ja dobrze o tym wiem, lecz ja nic z tym nie zrobię. Swojego życie nie da się zmienić o tak, nie odwrócisz się od osób na których ci zależy tak nagle, nie zmienisz stylu życia z dnia an dzień, a może to tylko moje zdanie. Ja się boję zmian, strasznie się ich obawiam. Życie to nie jest gra sensacyjna, nie cofniesz już tego co zrobiłeś, nie usuniesz osoby która ci nie pasuje jednym dotknięciem, nie podwyższysz sobie średniej bez niczego, ani nie przeżyjesz jednej chwili nieskończenie wiele razy. Wędrowaliśmy przejrzystym korytarzem, gdzie dookoła otaczały nas ogromne przeszklone okna z widokiem na piękny ogród. Dom ogólnie był piękny, nowoczesny i ogromny, oddalony od Londynu kilka kilometrów dzięki czemu był tu mniejszy ruch i spokój. Z powrotem pojawiliśmy się w kuchni gdzie wszyscy albo tępo wpatrywali się w swój talerz lub śmiali się bez konkretnego powodu. Wszyscy skierowali wzrok na naszą dwójkę, ja lekko spuściłam głowę a Niall zawzięcie o czymś dyskutował z Li. Usiadłam na krześle obok, przyglądając się całej sytuacji i rozmyślając nad swoim życiem. Na swoim ciele poczułam ciepłe dłonie mojej przyjaciółki, która od tyłu mnie objęła. Uśmiechnęłam się lekko, a przed moimi po czym pojawił się obraz kiedy byłam szczęśliwa, kiedy jeszcze bawiłam się w chowanego, kiedy miałam osoby na których mi zależy i zrozumiałam że mogę to odzyskać ale nie chcę lub nie mogę. Znowu w mojej głowie pojawiło się dziesięć tysięcy pytań na które nie znałam odpowiedzi. Dobrze pamiętam jak moja babci mawiała "każda chwila jest dobra, żeby zmienić coś w swoim życiu, ale tylko wtedy jeśli tego chcesz", chyba jeszcze z tej opcji nie skorzystałam. A powinnam. Moją największą wadą jest niezdecydowanie, mam dziesięć możliwych opcji a i tak z żadnej nie skorzystam.
- Dobra dajcie mi pięć minut, skoczę tylko po płaszcz i możemy jechać.- Oznajmiłam po czym wstałam i skierowałam się w kierunku schodów, wolnym krokiem. Nie powiem ta moja noga była małym problemem ale nie było najgorzej. Nim przeszłam może dwieście metrów, ktoś złapał mnie za rękę i zatrzymał.
- Dziewczyno ty ledwo co chodzisz, jeszcze coś by co się stało a poza tym za nim ty dojdziesz minie godzina, ja pójdę po ten płaszcz.- Chłopak w lokowatych włosach wyminą mnie i pobiegł w stronę piętra gdzie znajdowała się większość pokoi. Miły gest z jego strony, ale sztuczny jak cholera. Po chwili zjawił się z moim czarnym lekko zabrudzonym płaszczykiem. Wszyscy odeszli od stołu i ruszyliśmy do drzwi wyjściowych.
-Jadę tylko do szpitala nie potrzebuję obstawy.- Powiedziałam chamsko kiedy wszyscy znaleźliśmy się przed domem. Na prawdę, po chuja mi osiem osób w szpitalu, wystarczy laptop i słuchawki nic więcej. A poza tym to tylko złamana noga, a może to tylko stłuczenie więc nie będę tam siedzieć więcej niż dwa dni. Przynajmniej z mojej perspektywy tak to miało wyglądać.
- Nie martw się będzie jeszcze dwójka ochroniarzy.- Zaśmiał się jeden z chłopaków. Mina mi zrzedła a cały organizm pracował coraz wolniej i słabiej. Z małą pomocą bruneta wsiadłam do przestronnego vana. Po chwili wszyscy siedzieli już w aucie.Ja jednak zapatrzona w swoje odbicie w oknie zawzięcie próbowałam wyrzucić z mojego umysłu te ciemne scenariusze, gdzie wszędzie panował szum i gwar, ja w ciszy gdzieś w kącie. Miałam nadzieje że to wszystko szybko minie i nie chodzi tu o sam pobyt w szpitalu. Chciałabym już zakończyć tą wieczną bieganinę, ten strach przed najgorszym i ucieczki przed dilerami, czy choćby przed samym sobą. Tak powiedziałam dilerami. Kiedyś, dawno temu sama zaczęłam dilować, z czego był całkiem niezły zarobek, ale przez co sama się uzależniłam od trawy. To nie było dla mnie łatwe, raz spróbowałam kiedy nie miałam już ochoty żyć a potem regularnie zaczęłam jarać narkotyki, a potem papierosy.  Na początku zaczynałam od najsłabszy LSD, potem marihuana, kokaina, czy amfetamina. Zawsze po tym miałam odlot, na początku było to jak życie z różowymi okularami na nosie, wystarczył mi 1 gram na dwa tygodnie, ale potem było coraz gorzej chodziłam wycieńczona, bez czucia, głodna i chciałam wręcz pragnęłam kolejnej kreski. Uzależniłam się. Nikt nie potrafił mi pomóc, nawet Alice. Wtedy od każdego byłam odizolowana, no chyba że od "moich przyjaciół" którzy mi zaproponowali ćpać. Lecz pamiętam że któregoś dnia przypomniałam sobie słowa Nate tuż przed jego śmiercią- pamiętaj bądź silna i nie poddawaj się nawet gdy mnie już zabraknie.. Potem przestałam, coraz mniej co było ogromnie trudne, jednak nadal mam z tym problem i nie liczni o tym wiedzą. Gdyby ktoś mi teraz zaproponował, wzięłabym bez zastanowienia. Każdy w swoim życiu przeżył ten słaby okres czasu, lecz wtedy widzisz kto jest twoim prawdziwym przyjacielem i wiesz na kogo możesz liczyć.
Czasem warto upaść, by zobaczyć kto cię złapie....
Życie jest brutalne i taka prawda o nim jest że jeśli jesteś słaby to spadasz, a jeśli twardy podniesiesz się. Lecz to nie zmienia faktu że jeśli nie masz prawdziwego, szczerego przyjaciela to nawet twardy człowiek spadnie. Ja mam wszystko dzięki nim. Tak na prawdę wszystkie sukcesy, wszystkie dobre rzeczy które mnie spotkały zawdzięczam właśnie im. Przyjaźń, to jest to co jeszcze mnie tu trzyma. Nikt, nigdy nie powinien się zmieniać dla przyjaciół. Musisz iść rytmem ulicy, trzymać z tymi  na których możesz liczyć. Z moich zamyśleń wyrwał mnie, szarpiący za moje ramię, Mike. Całą drogę byłam odizolowana od wszystkich, rozmyślając nad życie....no nieźle. Podniosłam się z fotela samochodowego i wyszłam na świeże powietrze, gdzie większość już czekała. Do szpitala prowadzili mnie Mike i Niall, czułam się jakbym do ślubu szła czy coś. Oczywiście weszliśmy od tylnej strony szpitala, żeby obyło się bez natarczywych fanek i prezenterów telewizyjnych. Usiadłam na krześle które nie należało do najwygodniejszych a Liam poszedł do recepcji, zarejestrować mnie. Bacznie obserwowałam wszystko dookoła by niczego nie przeoczyć. Szpital był bardzo zadbany i widać było że należał do tych z wyższej półki. Mój wzrok przeniósł się na mojego brata kłócącego się z starszą panią. Jak widać Louis też to zauważył i podbiegł mu na pomoc, reszta była zbyt zajęta rozmawianiem na temat w sumie nawet nie wiem czego, a raczej wyglądała to jak kłótnia. Ja jednak postanowiłam się nie mieszać i grzecznie obserwowałam ludzi smutnych to wesołych przechadzającymi się alejkami szpitala. Nawet nie wiem kiedy dosiadł się do mnie Harry, który też był pochłonięty w swoich rozmyśleniach. Widziałam to po jego minie. Moje usta wykrzywiły się w grymas którego nie potrafiłam nazwać. Nie chodziło tu o chłopaka z mopem na głowie, tylko to kogo zobaczyłam niedaleko windy. Ogarnęła mnie panika, bo nie wiedziałam jak i gdzie mogłabym się przed nim schować. Nie miałam zamiaru się z nim spotkać a tym bardziej w takich okolicznościach w dodatku że jest tu mój brat. Musiałam coś wymyślić, żeby jak najszybciej zniknęła z pola widzenia chłopaka. Myśl Ruth, no myśl! - powtarzałam sobie w myślach miliony razy, jednak miałam zupełną pustkę. Jedyne co mi przychodziło do głowy to bardzo głupi pomysł, który zwróciłby uwagę wszystkich tu obecnych, łącznie z nim. Chłopak przed którym tak bardzo chciałam uciec to Jack Vanderbilt, przyjaciel z New York City. To właśnie on jako jeden z dwóch osób wie o moim nałogu. Kiedy mieszkałam w NY, nikt nie wiedział że jestem siostrą samego Liam'a Payn, bo nie chciałam żeby ktoś wiedział. Wystarczyło mi to że mieszkałam w najbogatszej dzielnicy, chodziłam do dobrej szkoły i miałam przyjaciół. Gdyby teraz się dowiedział że go okłamałam, wiem że by się do mnie nie odezwał. Bo byliśmy sobie bardzo bliscy. Zawsze jednak potrafiliśmy sobie dogryźć. Jack nie miał pojęcia że mam brata, mimo że wiedział o mnie tak wiele rzeczy nie odważyłam mu się tego powiedzieć, ja nie chciałam żeby on o tym wiedział. Uciekanie od problemów, to wyścig którego nigdy nie wygrasz, ale teraz nie mam wyjścia. Moje jedyne i ostatnie wyjście.....
Zemdlałam, po prostu jakby nigdy nic zemdlałam. Dookoła zgromadziła się grupka ludzi, a po chwili byłam już na łóżku szpitalnym w biało-niebieskiej sali z widokiem.... na ulicę?! Nie ma co pierwsza klasa- zadrwiłam. Leżałam cała obolała na szpitalny mało wygodnym łóżku. Rozglądnęłam się dookoła, wszystko wydawało się byś takie rozmazane, nie wyraźne jakbym na kacu była. Byłam podpięta kablami do przeróżnych urządzeń a moja noga bezwładnie leżała już z białym, twardym gipsem na materacu. Przed salą dostrzegłam przyjaciół i Liam'a leżących na białych krzesełkach z przymkniętymi oczami jak zauważyłam. Spali. Nic nie pamiętałam, jedynie moment kiedy zemdlałam i Jack'a. Głowa bolała mnie niesamowicie, skroń pulsowała coraz szybciej a całe ciało było strasznie osłabione i ciężkie. Z trudnościami podniosłam się do pozycji siedzącej a głowę oparłam o pierzastą poduszkę. W mojej głowie miałam jedną wielką czarną plamę,z której nie mogłam nic wywnioskować. Za nim się zorientowałam obok łóżka znalazły się dwie pielęgniarki i starszy lekarz. Starszy pan zaczął mi się przyglądać, a pielęgniarki sprawdzać podpięta urządzenia i tym podobne rzeczy.
- Jak się czujesz?- Zapytał troskliwie. Ja jednak byłam zbyt pochłonięta masowaniem skroni by odpowiedzieć. No ale tak an logikę, jak ja się mogę czuć?! Leże w szpitalu na pół przytomna, z bólem głowy i nogą w gipsie. Brawo za spostrzegawczość.
-Jak ja się mogę czuć?! Hmm.. Co się stało?
- Miałaś operacje, podczas której wystąpiła nieprzewidywalna zapaść. Masz zapalenie płuc, przez co będziesz musiała tu spędzić jeszcze kilka dni.- Oznajmił, jakby to była najoczywistsza rzecz na Ziemi. W mojej głowie pojawiło się sto kolejnych pytań na które po prostu nie znałam odpowiedzi. Wiedziałam że jak tu przyjadę to stanie się coś złego czy choćby niespodziewanego. Ze mną zawsze jest coś nie tak, zawsze mam szczęście jak prądem kopną, zawsze potrafię coś zepsuć czy wywalić się na prostej drodze. Dobrze pamiętam, kiedy byłam mała, jechałam na rolkach i jebłam centralnie prosto w drzewo.Miałam złamany nos i całą twarz w czerwone kreski z których wypływała krew. Piękne czasy. Przed oczyma zauważyłam pstrykające palce lekarza i od razu obudziłam się na nowo. Zastanawiał się skąd ta zapaść i zapalenia płuc.  Może chodzi o te wczorajszą noc, chociaż nie mam pewności czy było to wczoraj. Wtedy darłam się jak głupia na balkonie i wypiłam całego zimnego szampana. Co za ironia. Wzięłam głęboki wdech po czym wydech i tak kilka razy, bywa że miałam problemy z oddychaniem ale teraz było jeszcze gorzej. Niesamowicie się krztusiłam, po czym opadłam na łóżko. Czułam się jakbym była co najmniej wycieńczona, byłam taka słaba że nawet słowa wypływały z moich ust z trudnością a co dopiero jakikolwiek ruch.
- Jak to zapaść?!- Zapytałam nagle. Nie wiedziałam dlaczego zadałam zupełnie nie potrzebne mi pytanie, chociaż z drugiej strony byłam ciekawa co wywołało takie zjawisko. Takie niebezpieczne zjawisko. Siedziałam obserwując lekarza, który chyba próbował wymyślić jakieś sensowne wytłumaczenie, które pojęłabym tą tępą łepetyną. Dwie młodsze kobiety cały czas chodziły obok łóżka i co chwilę coś poprawiały, sprawdzały co szczerze mówiąc doprowadzało mnie do szału. Nie lubię kiedy ktoś cały czas kręci się w okół mnie, bez konkretnego powodu.
- Zapaść wystąpiła podczas operacji, gdyż leki które podaliśmy nie powinny być łączone z używkami, a w twoim organizmie na szczęście była mała dawka. To cud że w ogóle cię uratowaliśmy i że się w tak szybkim tempie wybudziłaś.- Oznajmił po chwili.O jakie mu używki chodzi? Alkohol? Fajki?
-Ale ja nie za bardzo wiem o jakie używki chodzi?
-Głownie o narkotyki, które wykryto w twoim organizmie.- Znowu w mojej głowie pojawiły się najgorsze scenariusze, te wspomnienia, to jak byłam gotowa zrobić wszystko za jeden głupi gram kokainy. Zastanawia mnie skąd te narkotyki, przecież ja tak dawno już nie paliłam trawy, chyba z dwa tygodnie temu, pomijając fakt że on chwile zostają w organizmie. Bolesne wspomnienia wracają i to z podwójną siłą.
-Narkotyki?!- Usłyszałam donośny głos Liam'a....
To już po mnie........

_________________________________________
Jezuu, jak ja was przepraszam że to tak długo trwało, ale to wszystko przez tą naukę.
Na dodatek cały ten tydzień byłam chora i cały dzień spalam, bo tak mnie głowa bolała..
Przepraszam was strasznie, ale już jest nowy piąty rozdział :)
Mam nadzieję że wam się spodobał i rozdział i nowy szablon bloga..
Skorzystałam z propozycji koleżanki, co do dodawania gifów, faktycznie to niezły pomysł, ale i tak
nie znalazłam takich jakich bym chciałam xdd Wybredna ja :D
Dziękujemy wam że komentujecie i że czytacie naszego bloga i jest tak dużo wejść..
Nowy rozdział powinien się pojawić trochę szybciej, no jesteście ciekawi co się dalej wydarzy? :P
Będzie się działo, przed Ruth jeszcze długa, kręta, zabawna i dziwna droga ^^
Pozdrawiam was miśki <3 Komentujcie i obserwujcie xdd :**
Najlepszego z okazji dnia kobiet, kochane :)
Alicee

wtorek, 5 marca 2013

Libster Aword

WoW......nasz blog został nominowany do Libster Aword! Czyżby?! Tak przez bloga http://letmefeeloursicklove1d.blogspot.com/ za co bardzo dziękujemy :D To wyróżnienie dla naszego bloga co jest bardzo miłe dla nas.

 Libster Aword chodzi to nagroda po prostu za dobrą robotę. Chodzi tu o to że odpowiadasz na dziesięć zadanych ci pytań (oczywiście zgodnie z prawdą) i nominujesz dziesięć kolejnych blogów które twoim zdaniem są fajne i warte przeczytania. Lecz to nie wszystko, musisz zadać dziesięć pytań na które blogerki z nominowanych przez ciebie blogów, muszą opowiedzieć :D

Nasze pytania:
1. Czy masz rodzeństwo?
2. Masz hobby? Jak tak, to jakie?
3. Twój kolor włosów?
4. Gdzie chciałabyś zamieszkać? (Wielka Brytania, USA, Kanada itp)
5. Co sądzisz o One Directione?
6. Masz coś przeciwko homoseksualitom?
7. Jaka jest twoja ulubiona piosenka? (Podaj wykonawcę i tytuł xdd)
8. Lubisz zwierzęta? Masz jakieś?
9. Dużo czasu spędzasz w internecie?
10. Co wspólnie robisz z przyjaciółmi? :D

Pytania do nas:
1. Masz jakieś zwierzątko?
Alicja: Mam suczkę, Adę
Jula: Kochanego króliczka
2. Co lubisz robić w wolnym czasie?
Alicja: Spać :D Tańczyć i imprezować
Jula: Ja też, głównie swój wolny czas poświęcamy dla przyjaciół
3. Gdzie chciałabyś spędzić przyszłe wakacje?
Alicja: Miami
Jula: Hiszpania i New York
4. Wolisz kakao, czy gorącą czekoladę ? :D
Alicja: Uwielbiam słodkości...ale osobiście wolę czekoladę
Jula: A do wyboru jest kawa? xdd Nie przepadam, wole kawę
5. Rolki czy łyżwy? A może ani to, ani to?
Alicja: Kocham jazdę na łyżwach, a an rolkach jeszcze bardziej
Jula: Ja też
6.Ulubiona pora roku?
Alicja: Chyba lato
Jula: W moim przypadku to zmienia się co chwilę, ale raczej lato :D
7. Spod jakiego znaku jesteś? (Ja np. spod Koziorożca XD)
Alicja: Koziorożecee :p
Jula: Najlepszego, Panna
8. Jaki masz kolor oczu? A jaki chciałabyś mieć?
Alicja: Zielony, ale chciałabym niebieski
Jula: Niebieski, i niech tak zostanie :D
9.Grasz na jakimś instrumencie?
Alicja: Pewnie, na wszystkich możliwych xdd Nie -_-
Jula: Takk, na gitarze <----- love it
10.Dlaczego piszesz bloga?
Alicja&Jula: Kochamy pisać opowiadani, to pewnego rodzaju przyjemność. Lubimy czytać miłe komentarze, czy chociażby cieszymy się gdy widzimy że ktoś czyta naszego bloga. To bardzo miłe, po prostu to lubimy.
11. Ulubiony owoc? (nie miałam już co wymyślić xd)
Alicja: TRUSKAWKI und MALINY
Jula: TRUSKAWKI and Liczi

Nasze blogi <3 :
http://stole-my-heart-opowiadanieo1d.blogspot.com/
http://i-hate-you-but-still-love-you.blogspot.com/
http://aviciouscircle-story.blogspot.com/
http://maddiefriendsonedirection.blogspot.com/
http://x1dforevernumber1x.blogspot.com/
http://you-and-i-1d.blogspot.com/
http://littlethingsclaudia.blogspot.com/
http://lovesandfriend.blogspot.com/
http://opowiadanielittlethings.blogspot.com/
http://life-complete.blogspot.com/

Notka czytelnika:

Przepraszamy że rozdział dodajemy tak późno, ale już niebawem pojawi się nowy rozdział. Miałyśmy dużo roboty, a straciłyśmy rachubę czasu i tak jakoś wyszło. Czekajcie wytrwale, a może pojawi się już jutro?! Kochamy was <33