Ruth
Rano, szósta rano. Budzik nie przestaje dzwonić a moja cierpliwość po woli się kończy. Po woli ospale się przeciągam i otwieram lekko zaspane oczy, przy czym oślepia mnie blask wpadających promieni słonecznych do mojego pokoju. Oparłam się o drewnianą ramę łóżka i przeczesałam jasne blond włosy palcami. Siedziałam tak w zastanowieniu przez dobre parę minut. Nie spieszyło mi się do szkoły. Nie chciało mi się wstać z miękkiego, puszystego i tak wygodnego łóżka, nie chciało mi się nic. Jestem jaka jestem, mam wszystko i wszystkich w dupie, nikomu nie ufam oprócz osób dla mnie najważniejszych czyli Alice, Mike, Luce i Justin. Czas z nimi spędzony nigdy nie jest stracony i tylko im potrafię zaufać. Tak na prawdę nikt mnie nie rozumiem, przynajmniej ja odnoszę takie ważnie. Nie rozumieją bo nie przeszli tego co ja. Nikomu tego nie życzę.. Czasami się zastanawiam dlaczego taka jestem. Ja chyba nawet nie chciałam taka być. To życie zrobiło ze mnie zimną, chamską sukę. Gdybym on nie umarł, gdyby Liam nie wyjechał pewnie teraz siedziałabym uśmiechnięta i jadłabym śniadanie z rodzicami. Dobrze pamiętam ten moment kiedy dowiedziałam się że mój chłopak umarł, a Liam nawet mnie nie przytulił. Bo go nie było.
" Siedziałam na twardym krześle w szpitalnej poczekalni. Wszędzie sterylnie utrzymany porządek, ściany oślepiały swoją aż rażącą bielą a ja sama płakałam jak mała dziewczynka. Po chwili zjawili się Alice i Mike a potem jego rodzice i siostra. Wszyscy siedzieli w ciszy lub cicho szlochali po kątach. Czekaliśmy w ciszy aż wszystko się wyjaśni, myślałam że to tylko sen, że on przeżyję i wszystko będzie dobrze jednak to chyba było nawet nie możliwe. Ale ja wierzyłam. Lekarz około czterdziestu lat wyszedł z nie zadowalającą miną.
-Przykro mi...Usłyszałam coś czego nie potrafiłam zrozumieć. Zaczęłam płakać jeszcze głośniej ale to nic nie zmieniło. On nie żyję. Mój ukochany Nate."
Znowu usłyszałam dźwięk znienawidzonego budzika.
-I czego się drzesz?!- Powiedziałam te słowa i wstałam. Trudno było utrzymać mi równowagę i znowu opadłam na łóżko. Wszystkie wspomnienia wróciły, co najgorsze wróciło do mnie jak bumerang. Powtórne próbowałam wstać lecz już z lepszymi skutkami. Powędrowałam do mojej ciemno brązowej garderoby i otworzyłam ją na oścież. Zaczęłam po woli przeszukiwać szafę w wybraniu odpowiedniego stroju na dziś. Zdecydowałam się na zestaw trochę cieplejszy niż zawsze ale dzisiejsza pogoda dawała do życzenia. Wybrane przeze mnie ubrania i skierowałam się długim, przestronnym korytarzem do łazienki. Wzięłam szybki, zimny prysznic i zrobiłam mocniejszy makijaż. Rozczesałam moje niesforne włosy, nałożyłam piankę i ułożyłam. Ubrałam jasno beżowe spodnie do tego białą koszulę i turkusowe szpilki. Na to założyłam jeszcze futrzaną kamizelkę i z powrotem wróciłam do pokoju. Zapakowałam szybko turkusową torbę i pospiesznie wyszłam z pokoju kierując się do wyjścia. Chciałam jak najszybciej ominąć kuchnie gdzie pewnie siedzieli rodzice i nasza gosposią i wyjść. Ciuchu prawie na palcach szłam przez biały z dodatkami czerni korytarz.
-Ruth, przyjdź tu natychmiast. Proszę. - Wypowiedziane przez słowa mamy nie wróżyły nic dobrego. Zawróciłam na pięcie i skierowałam się do jasno brązowej kuchni. Usiadłam przy blacie obok mojej rodzicielki i niechlujnie oparłam się o blat. Gosposia krzątając się po kuchni uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie a ja tylko kiwnęłam głową. Jest bardzo miła, ale ojciec jakoś specjalnie za nią nie przepada, ja w sumie też. Jak przypuszczałam rodzice wezwali mnie na "dywanik" po tym jak trzeci raz odbierali mnie z komisariatu w tym tygodniu. Tak jakoś wyszło. Normalnie całe życie na haju.
-Czego chcecie?- Jakby wszystkie pary oczu powędrowały w moją stronę, wzruszyłam lekko ramionami i powróciłam do jedzenia płatków które przed minutą wylądowały pod moim nosem.
- Mam dosyć odbierania co chwilę z komisariatu własnej córki i płacenia nie zliczonej ilości twoich mandatów za przekroczenie prędkości! Tak dłużej nie będzie.- Oznajmił jak widać było już zdenerwowany ojciec. Co chwilę się kłócimy, bywa nawet że o byle gówno ale dla rodziców to się nie liczy, ważne żeby zrobić awanturę. Miałam już wstać i coś powiedzieć, jednak trąbiący klakson dobiegający z przed domu mnie wyprzedził.
- Jak widzicie nie mam czasu. Rozumiecie nie chcę się spóźnić do szkoły więc nara.- Powiedziałam oschle i wybiegłam z domu. Przed moim jeszcze obecnym miejscem zamieszkania stało czarne porsche. Łatwo było rozpoznać kto to. Usiadłam na czarnym skórzanym siedzeniu a torbę rzuciłam gdzieś do tyłu.
-Hej kochanie - Przywitała się ze mną Alice. Uśmiechnęłam się do niej lekko, wyciągnęłam z kieszeni spodni mojego białego Black Berry i wysłałam szybko kilka sms.
-Gdzie zgubiłaś Mike?- Zapytałam lekko zdziwiona faktem że nie siedzi w samochodzie. Zawsze jeździliśmy w tym samym składzie. Justin wyjechał wczoraj do Manchesteru załatwić jakieś sprawy, miał wrócić dziś wieczorem. Doszukiwałam się Mika wzrokiem, nawet w najmniejszych zakątkach samochodu gdzie nawet mysz by nie przeszła ale nigdzie go nie było.
-W bagażniku siedzi.
-Kurwa Alice, pojebało cię?
-A to źle?!
-Nie no bardzo dobrze, tylko dlaczego nie zaczekałaś na mnie?- Zapytałam, po czym obie zaczęłyśmy się głośno śmieć. Obie z Alice miałyśmy posrane w życiu i dlatego tak dobrze nam się rozmawia. W sumie obie jesteśmy takie same. Większość ludzi uważa nas za chamskie dziwki czy coś ale my jesteśmy po prostu szczere do bólu. Jechałyśmy kilka minut w głuchej ciszy, przy czym towarzyszył nam cichy śmiech albo płacz Mike.Nie to na pewno był śmiech, my nie płaczemy. Alice zaparkowała na miejscu jak zwykle najbliżej szkoły bo nie chciało nam się pokonywać zbyt wielu kilometrów. Wysiedliśmy pod starą, całkiem nieźle utrzymaną szkołą, była w kolorach brzoskwini i lekko przybrudzonym białym. Do budy prowadziły ogromne ciemno brązowe drzwi wejściowe. Do lekkich one nie należały . Wysiadłam z auta a zaraz za mną Alice. Od razu powędrowałam do bagażnika gdzie przebywał obecnie mój dobry kolega. Otworzyłam z drobną pomocą Al bagażnik i od razu napadła mnie nagła potrzeba zaśmiania się. Wyglądał komicznie, taki biedny, skulony, przykryty jakimś starym kocem a jego mina mówiła sama za siebie. Po chwili spędzonej na pisaniu i odpisywaniu zadań, Mike już stał obok mnie. Kilka razy się przeciągną i skierowaliśmy się do Szkoły.
Większość uczniów było już w klasach w których mieli obecnie lekcje. My jednak jeszcze nie.
Wielkie wejście musi być.
Szukaliśmy sali w której odbywają się zajęcia lekcyjne, szkoła była ogromna i łatwo było się w niej po prostu zgubić. To ciągłe krążenie w kółko zaczęło mnie irytować, i wybrałam pierwszą lepszą klasę która rzuciła mi się w oczy i z całej siły kopałam w drzwi. Moja intuicja jest niezawodna, no może prawie bo to nie była nasza klasa. Szukaliśmy dalej, dalej i dalej.
-Boże jakie cioty nie wiedzą w jakiej klasie mają obecnie lekcję?!- Wypowiedziałam te słowa po cichu jakby sama do siebie, dobrze wiedziałam że i tak usłyszeli.
-Zdajesz sobie sprawę że obrażasz samą siebie idiotko?! To tu.- Jakby z mniejszym entuzjazmem weszliśmy do klasy i zajęliśmy wolne miejsca. Nie powiedziałam nawet głupiego przepraszam, po prostu usiadłam i wyjęłam byle jaki zeszyt. Wzięłam długopis do ręki, chciałam wyjść na dobrą uczennicę i zaczęłam notować to co widaniło na ciemno zielonej tablicy, jednak jak zawsze coś, lub ktoś musiał mi przeszkodzić. Pani Iron
-Może wyjawisz mi dlaczego tym razem się spóźniłaś?!
-Ale że ja?! A no bo wie pani to taki syndrom późnego wstawania.- Widziałam jak na twarzy pani od niemieckiego maluję się krzywy wyraz twarzy.
- Jak rozumiem to jest twoje wytłumaczenie?! Zostajesz po lekcjach.- Oznajmiła oschle i odwróciła się z powrotem do tablicy. Kilka razy przeklnełam pod nosem a moja przyjaciółka tylko się zaśmiała I tak nie zostanę w kozie. Każdy dobrze o tym wie, szkoda tylko że ta debilka nie. Zwróciłam moją dotychczasową uwagę zwróconą na tablice w stronę okna. Zaczęłam przyglądać się każdemu z osobna, każdej rzeczy dokładniej niż zwykle, każdemu nawet najmniejszemu ruchowi. Widziałam to czego nigdy nie dostrzegałam, czułam coś czego nigdy w życiu bym nie poczuła.
Deszcz..
Małe krople wody zaczęły spływać po brudnym oknie. Po woli. Zaczęło padać jeszcze bardziej, mocniej, więcej kropel lądowało na chodniku. A po chwili jedna, po jednej kropli zaczęły spływać po moim policzku. Od razu starłam kroplę słonej cieczy z mojego policzka by nikt nie zauważył że płakałam. Zawszę udaję twardą, silną ale jest tyle rzeczy których nie zapomnę nawet gdybym leczyła się więc swój umysł, niebezpieczny umysł idę leczyć w klubie chociaż nie wiem czy chcę. Nie znam już innych sposobów żeby zmienić coś, chciałabym już wrócić do domu ale to zatrzymuję mnie wciąż. Siedziałam tak w zastanowieniu całą lekcję do póki nie poczułam, szturchającej mnie ręką Alice. Wzięłam torbę i pospiesznie wyszłam z klasy. Cały mój dzień lekcyjny minął podobnie. Nie miałam siły myśleć, a co dopiero rozwiązywać idiotycznych zadań które nie przydadzą się w życiu.
Tym bardziej moim życiu.
Cały czas byłam zamyślona, no chyba wtedy kiedy miałam się odezwać stawałam się zupełnie inną osobą. Moje zajęcia trwały nieskończenie długo. Dłużyły się z minuty na minutę. Znów jest coś nie tak. Czekałam kiedy skończę, kiedy wyjdę, kiedy po prostu opuszczę tę ruderę.
Myślałam że wygram walkę z przeznaczeniem, teraz już wiem że niczego nie zmienię. Opuściłam szkołę jak zwykle "wcześniej". Cała nasza trójka skierowała się w stronę czarnego pojazdu.
-Zapalisz?- Mike wyją paczkę z papierosami, zapalniczkę i podał mi rzeczy należące do niego.
-Jak mogłabym przepuścić taką okazję. Wzięłam szlug, zapaliłam, zaciągnęłam, i zakrztusiłam się jak zwykle. Przy astmie palenie fajek nie jest zbytnio wskazane, ale co mnie to obchodzi.
Staliśmy jeszcze chwilę, oparci o samochód namiętnie dyskutując o nie wiadomo czym. Wsiedliśmy do z powrotem do auta, tym razem Mike prowadził. Po chwili byłam już pod swoim "demem" jeśli tak to w ogóle można nazwać. Pożegnałam się i ruszyłam do bramy. W holu sciągnełam buty, i na wstępie usłyszałam kłótnie, czy jak to ładniej nazwać wymianę zdań moich rodziców. Wstałam z podłogi i podeszłam do "dużego pokoju". Nie zwrócili nawet na mnie uwagi, tak w tym domu jestem jak duch.
Niewidzialna..
Każdy na choćby prostej ulicy na mnie spojrzała, uśmiechną się, skomentują ale nie moi rodzice nawet głowy nie umieją obrócić. Być może to zaleta, a może i wada. Chciałam wrócić do pokoju jednak Dorota mnie zauważyła.
-Witam, jak było w szkole?- Zapytała lekko zachrypniętym przyjaznym głosem gosposia.
-A obchodzi cie to?!- Obróciłam się o jakieś sto osiemdziesiąt stopni i ruszyłam na piętro.
-Ruth, chodź tu. Teraz!- Wypowiedziane przez ojca słowa nie zruszyły mną, zawróciłam się po czym prawie wylądowałam na pysku. Niezła gleba nie jest zła. Usiadłam na skórzanej białej kanapie. Salon był urządzony bardzo nowocześnie w kolorach czerni, bieli i z motywami czerwieni. Zawsze panował tu porządek, w sumie to jak w całym domu. Siedzieliśmy w ciszy i w zastanowieniu do póki kiedy mama nie wybuchła, napadem złości...
-Ja już na prawdę mam dosyć tych twoich ciągłych wybryków, tych wizyt u dyrektora, na policji czy chociaż by u sąsiadów. Robisz straszny bałagan, nic nie robisz w domu ty nic nie robisz. Dlaczego nie jesteś jak Liam czy twoja siostra Nicole?!- Chyba nikt mnie tak jak teraz nie zdenerwował, nie powinna mnie oceniać. Może taka i jestem, może i często ląduje u dyrektora czy na policji ale nigdy nie chciałabym być jak Nicole a tym bardziej taka jak Liam.
- Nie wiesz o mnie zupełnie nic. A niby jakim sposobem mogłabyś wiedzieć o mnie cokolwiek skoro ty i tak wiesz swoje. Już nawet Dorota lepiej mnie zna. Nie oceniaj mnie bo sama lepsza nie jesteś. I wierz mi nigdy nie chciałabym być jak moje rodzeństwo!
- Nie tym tonem. Z ojcem postanowiliśmy że wyjedziesz do akademiku w Oxford. To już postanowione.- Oznajmiła i razem wyszli z salonu. No chyba właśnie mój świat runą drugi raz. Znowu będę zaczynać od nowa, ja tak nie dam rady. To męczące, ma dosyć kiedy się załamałam psychicznie straciłam wszystko a teraz kiedy odbudowałam wszystko ,no prawie wszystko, mam przyjaciół po prostu jestem szczęśliwa mam wyjechać i znowu zaczynać od nowa w Oxford. Nie dopuszczę do tego, nie tym razem.
-No chyba was coś pogrzało.-Specjalnie krzyknęłam żeby usłyszeli i to najmniejszy szczegół który został przeze mnie wypowiedziany. Wyszłam z salony, po czym ruszyłam po marmurowych schodach na górę. Trzasnęłam drzwiami od mojego królestwa. Usiadłam na parapecie, podkuliłam nogi pod brodę i zaczęłam po cichu łkać. Nie wiem jaki idiota wpadłby na taki pomysł, trzeba mieć naprawdę poukładane w głowie. A no tak to moi rodzice, prawie zapomniałam. Oni nie są zbytnio normalni, już dawno powinni wylądować u psychiatry, albo chociaż u psychologa. Raczej u psychiatry bardziej by zadziałało. Spojrzałam na krajobraz widniejący za moim oknem. Deszcz pada, żesz kurwa ile może tak padać. Wzięłam telefon do ręki wybrałam numer mojej najbliższej mi osoby i przyłożyłam urządzenie do ucha.
-Cześć skarbie. Jak tam u ciebie, widzę że się stęskniłaś?- Usłyszałam radosny głos Alice. Dla mnie zawsze była miła, chociaż często się przezywałyśmy, czy gadałyśmy jakieś głupoty ale to zawsze były denne żarty.
- Wiesz, ja już tak nie dam rady. Zakichani kurwa rodzice wymyślili zajebisty pomysł umieszczenia mnie w akademiku. Rozumiesz to?! Co za tępe pały. Nie dają mi wyboru, z resztą i tak szybciej czy później bym uciekła. To jak jedziesz ze mną?- Opowiedziałam jej wszystko na jednym wdechu, pewnie ledwo co z tego zrozumiała.
-Zaraz, zaraz czekaj. Że co?
- Po prostu o nic więcej nie pytaj. Chcę się stąd wyrwać, od moich starych ale bez was nigdzie nie pojadę, tylko że jeśli zostanę tu dłużej zostanę wydalona z miasta do Oxford. - Powiedziałam, po czym po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
- W sumie i tak mnie tu nic więcej nie trzyma. Ale gdzie chcesz jechać i jak masz zamiar to zrobić?
-Nie ważne jak chcę uciec, bo dobrze wiesz że dla mnie to nie problem. Jedziemy do Londynu, przyjadę po was o 24:30. Poinformuj chłopaków. Kocham.- Rozłączyłam się w pośpiechu i wyjęłam moje dwie ogromne walizki po czym zaczęłam się pakować. Wrzucałam wszystko jak leci do moich turb podróżnych, nie sprawdzając czystości i ich jakości. Miałam mało czasu a było tyle rzeczy do zrobienia. Pakowałam nawet najmniej potrzebne rzeczy, jakieś pieprzone pamiątki, zdjęcia, otwierałam każdą szufladę by niczego nie zapomnieć. Natknęłam się na jedno z moich starych zdjęć z dzieciństwa, trzymałam na nim kwiatka, a za mną stał Liam i Nicole kłócąc się o jakąś zabawkę. Byłam w tedy taka malutka,taka grzeczna, słodka pewnie nawet trzech lat nie miałam. Kiedyś życie było dużo łatwiejsze. Liczyły się tylko zabawki, przedszkole i kto co ma lepszego wtedy istniało coś takiego jak taryfa ulgowa teraz zniknęła. Już na zawsze, nie powróci. Teraz każdy ma swoje życie i swoją dupę. Moja szkoła nie jest zbyt "tolerancyjna" jeśli chodzi o dziwnych ludzi, o to jak się ubierają czy o to czy są bogaci czy już nie. Tam każdy uważa mnie za jakiegoś nie wiadomo kogo. Bo niby jestem bogata, ta chyba w urojeniach. Znaczy nie powinnam narzekać na bark pieniędzy ale bywa tak że rodzice nie chcą mi jej dawać, bo jak to oni mówią "przepuszczę ją na używkach". Takie sytuacje zdarzały się coraz częściej. Ludzie zamęczają mnie pytaniami typu: "Jak tam u Li?", "Kiedy Liam tu przyjedzie?" czy "Ey, kiedy One Direction planują wydanie nowej płyty?". A chuj mnie to obchodzi, co ja mam do tego. To naprawdę potrafi wykończyć człowieka, gdy przez cały dzień siedzą pod twoim domem i czekają aż łaskawie wyjdziesz i z nimi pogadasz, nawet do domu spokojnie nie można wrócić bo śledzą cię na każdym kroku.
- A co panienka tutaj robi?- Usłyszałam głos gosposi dobiegający zza moich pleców.
-Dorota?! Puka się. Raczej co ty tutaj robisz, przecież jest po dwudziestej drugiej. Jeszcze rodziców obudzisz.
-Ależ ja już wychodzę, tylko może pomogę ci z tymi kartonami?- Zapytała lekko speszona
- Nie potrzebuje pomocy. Po prostu robię małe przemeblowanie.- Oznajmiłam jakby nigdy nic. Gdyby to była nowość że kogoś okłamałam. Ja po prostu nie ujawniam wszystkich faktów by kogoś nie urazić, albo żeby sobie nie zrobił krzywdy przez usłyszenie pełnej wersji wydarzeń.
-Oczywiście. Dobranoc Ruth.- Powiedziała a po chwili wyszła. Stałam w osłupieniu jeszcze kilka minut, czekałam aż wszystko ucichnie. Po woli kończyłam moje dotychczasowe zajęcie i znosiłam jak najciszej wszystko do samochodu. Rodzice spali można powiedzieć "jak kamień" nawet nie dgrneli kiedy walizka spadła z niezłym hukiem na schodach. Kiedy było już wszystko zapakowane w samochodzie, oparłam się o maskę i spojrzałam po raz ostatni na mój dom. Nie wiem czy będę tęsknić, na pewno ale teraz moje życie zmienia się i ty chyba na lepsze...
Siadłam za kierownicą czarnego BMW i dojechałam z piskiem opon. Pod dom przyjaciółki dojechałam pięć po wpułdo. Czekałam chwile pod domem lecz po niecałych dziesięciu minutach zjawili się wszyscy uczestnicy wycieczki krajoznawczej.
- Nie stać cie było na nic lepszego tylko na ucieczkę?- Powiedział śmiesznym głosem Justin.
- Miałam pomysł skoczenia ze spadochronem ze stratosfery. -Odpwoiedziałam bardzo poważnym tonem by wzbudzić w nich powagę. Nie wyszło bo wszyscy runęli śmiechem. Nabrałam poczucia humoru, zawsze potrafili mi go poprawić. Wszyscy razem wsiedliśmy do mojego samochodu i pojechaliśmy.
Tak po prostu, bez słowa.
______________________________________________
Całkiem niezły wyszedł ten nasz nowy rozdzialik.
Mam nadzieję że wam się podoba xD
Co do naszego starego bloga, to na prawdę nam przykro
ale jakoś straciłyśmy na niego pomysł ;/
Sorry
Komentujcie miśki
Alicee
Ciekawie się zapowiada ! :) Będę zaglądać częściej i dodam do obserwujących :)
OdpowiedzUsuń__________________________________
I mam prośbę, ja też właśnie założyłam bloga mam nadzieje że zajrzycie może zainteresuje was moje opowiadanie, także zaobserwujecie i szczerze ocenicie ? Rozdziały pojawią sie już niebawem :
letmefeeloursicklove1d.blogspot.com ♥
Z góry dziękuję :) xx
Dziękujemy bardzo za miłe słowa ♥
UsuńChętnie wpadniemy xD
Świetny rozdział! Bardzo mi się podoba :) Czekam na kolejne ~M
OdpowiedzUsuńJeszcze raz dziękujemy :D
UsuńTo miłe
Już za niedługo kolejny rozdział xD
Zajebisty rozdział. Ogólnie świetny blog, już nie mogę się doczekać nowych rozdziałów. Śiwtnie piszecie dziewczyny <3
OdpowiedzUsuńHahahhaah bardzo dziękujemy <3
UsuńPostarmy się dodawać jak najszybciej rozdziały xD